Archive for the Category »rozwój dziecka «

6-latki na rozdrożu – szkoła, czy przedszkole?

IMG_0009Ku wielkiej radości większości rodziców zniesiono obowiązek szkolny 6-latków. Dużo było o to zamieszania, protestów, ale się udało. Po zmianach rodzice 6-latków mają wybór między trzema opcjami:

Zerówka w przedszkolu.

Dzieci mogą pozostać po staremu w przedszkolu. w zerówce, czyli w zasadzie – powtarzać zerówkę, ponieważ już w tym roku przerabiały książki przygotowujące do szkoły.

W naszym przedszkolu po ogłoszeniu zmian panie pozostały przy książkach, oddały jedynie podręczniki do nauki literek i cyfr. W przyszłym roku będą pracować na innych materiałach, by dzieci nie miały powtórki z rozrywki.

Trwa jednak propaganda, by posyłać dzieci do zerówki w szkole, ponieważ:

  • dzieci były mentalnie przygotowywane, że idą za rok do szkoły,
  • trzeba zrobić miejsce 3-latkom,
  • dzieci, które pozostaną, będą w grupie najmłodszej, czyli mogą poczuć się zdegradowane,
  • „Koledzy poszli do szkoły, a ja nie- jestem gorszy?”

Efektem tego większość idzie do szkoły. Damian jest wciąż nieśmiały, powoli odnajduje się w nowym miejscu. Nie chcieliśmy mu przyspieszać startu w szkole, chcieliśmy by jeszcze miał czas na rozwój w spokojnym, małym przedszkolu. Niestety został by sam, bez kolegów, a nawiązanie nowych znajomości nie jest dla niego łatwe, najprawdopodobniej jednak pójdzie do szkolnej zerówki.

Aby dziecko pozostało w przedszkolu rodzice muszą złożyć deklarację kontynuacji nauki w przedszkolu do 9 marca. Złożenie tego dokumentu blokuje możliwość wzięcia udziału w rekrutacji do szkoły.

Zerówka w szkole

Czyli najbardziej polecana opcja. Jeśli grupa jest dobrze prowadzona dziecko ma czas na stopniową adaptację do nauki w szkole. Wybierając szkołę dobrze jest zwrócić uwagę na kilka spraw:

  • Nie w każdej szkole dzieci z zerówki mają oddzielną szatnie, łazienki, sale. Czasem muszą się odnaleźć w wielkiej szkole, również wśród gimnazjalistów.
  • Bywają szkoły gdzie zerówki mają zajęcia na dwie zmiany.
  • Dobrze jest się dowiedzieć jak wygląda sytuacja z obiadami – czy dzieci chodzą z wychowawcą, czy muszą same wiedzieć gdzie i o której godzinie trzeba się zjawić po obiad.
  • Jak wygląda opieka świetlicowa – czy jest osobna dla zerówkowiczów, jakie warunki trzeba spełnić, by dziecko się „dostało” do świetlicy.
  • Czy szkoła ma plac zabaw? Czy dzieci w ramach zajęć i świetlicy siedzą w sali.

Chcąc posłać dziecko do zerówki w szkole należy wziąć udział w rekrutacji elektronicznej, która rozpocznie się 14 marca. Nawet jeśli posyłam dziecko do szkoły w rejonie należy potwierdzić to w systemie i zanieść wygenerowany załącznik do szkoły. Nie biorąc udziału w rekrutacji nasze dziecko ma zarezerwowane miejsce, ale może nie koniecznie w tej klasie co chcielibyśmy.

Zanosząc kartę dobrze jest zaznaczyć do jakiego przedszkola dziecko chodziło, by znalazło się w grupie wraz ze znajomymi.

1 klasa

Jeśli rodzic uważa, że dziecko jest na to gotowe i chce, może posłać 6-latka do pierwszej klasy.

Po odbycia rocznego przygotowania przedszkolnego, wystarczy opinia wychowawcy. Jeśli dziecko nie uczęszcza do zerówki, konieczna będzie pozytywna opinia poradni psychologiczno-pedagogicznej.

Należy wziąć udział w rekrutacji do szkoły. W pierwszej kolejności przyjmowane są dzieci z rejonu, pozostałe są przyjmowane na wolne miejsca. Jeśli wybieramy inną szkołę warto wybrać się na dni otwarte i dopytać o ilość miejsc.

Zasady rekrutacji są takie jak przy zerówce w szkole, należy tylko zaznaczyć, że wybieramy klasę 1.

6-latka w pierwszej klasie

Najstarsza poszła jako 6-latka do pierwszej klasy. Jak to dziewczyna była bardzo rozgarnięta, pięknie mówiła, była samodzielna, odważna i zaradna. Dla niej szkoła nie była przerażająca, lecz fascynująca- nowe miejsce, nowe koleżanki, nowy świat. Poszła do klasy samych 6-latków, nikogo nie znała, ale to jej nie przeszkadzało. Już na rozpoczęciu roku trajkotała z nową koleżanką. Z odnalezieniem się w szkole nie było problemu, na szczęście nie jest duża, tylko trochę przepełniona.

Nowe zadania traktowała jak wyzwania- chętnie uczyła się liter i próbowała czytać.

Problem stanowiły prace domowe, po dniu w szkole była zmęczona i nie miała już ochoty siadać i przepisywać słówka do zeszytu. Często zaczynał się płacz – musiałam dzielić zadania na krótsze, przepisywała po jednej linijce, nie wszystko na raz.

Tania szkoła to nie u nas

Polska to piękny kraj, który bardzo się o wszystkich troszczy. Bardzo się przejmuje opinią innych, ale pomimo licznych protestów posłał 6-latki do szkoły. Zapewnił im podręczniki i darmową edukację. Słyszałam, że część osób posyła dzieci wcześniej by zmniejszyć wydatki i to mnie z dwóch powodów dziwi.

1. Przedszkole zapewnia jednak większą opiekę i zajęcia dodatkowe. A pchając nierozgarnięte maluchy do szkoły krzywdzimy swoje dzieci i inne, które również tracą w niezorganizowanej grupie  (Kingę to bardzo irytuje).

2. Druga sprawa to koszt. Powszechnie się mówi, że edukacja jest za darmo. Koszt przedszkola prywatnego jest spory, owszem, ale już w przedszkolach państwowych jest znacznie taniej. Szkołą ponoć jest  za darmo, ale to nie znaczy za free. Nie wystarczy wysłać dziecko do szkoły i cześć.

Już reklamy dobijają „kredyt na wyprawkę szkolną”. Ale wyprawka to nie wszystko. Nie wystarczy kupić książki, zeszyty, kredki itp. Dochodzą koszty co miesiąc i to nie małe.

W naszym przypadku koszt szkoły porównywalny jest do opłat w przedszkolu! Damian ma wiele zajęć dodatkowych w ramach stałej opłaty, ma zapewniane 3 posiłki i stałą opiekę. Za  Kingę płacimy podobnie a nie chodzi już na tańce, które tak lubi (zajęcia są dopiero o 16:15 i to w piątek), ani języki dodatkowe, świetlica to raczej pobyt w szkole na odpowiedzialność dziecka.

W szkole każde zajęcia to dodatkowy koszt, o świetlicę też trzeba się nieźle postarać. W szkole jest mnóstwo różnych odpłatności i to prawie każde gdzie indziej się płaci. Tak więc co miesiąc mam niezły obchód z kasą.

Koszty obowiązkowe:

-klasowe – 10 zł,

-komitet rodzicielski – 10 zł,

-składka na sprzęt sportowy (Kinga jest w klasie sportowej) – 15 zł,

Możliwe koszty dodatkowe:

-świetlica – 10 zł,

-obiady – 65-90 zł, 3,5 zł/dzień,

-zajęcia plastyczno-techniczne (ja miałam technikę, którą już dawno z programu wykreślili) – 60 zł,

-zajęcia taneczne – 50 zł,

-języki obce – 90 zł za język.

Każda okazja – wyjścia, czy warsztaty to zazwyczaj dodatkowy koszt.

Gdy rozmawiam z kuzynką, która uczy w Szwecji to się naprawdę inna bajka. Edukacja w Szwecji jest za darmo – czyli dzieci dostają w szkole podręczniki, przybory szkolne, wyżywienie, ile chcą zajęć dodatkowych, wycieczki i wyjazdy zagraniczne za free! Tam jest nie do pomyślenia, by kogoś nie było stać, więc za wszystko płaci szkoła.

U nas wszystko tylko pięknie się zapowiada.

6-latka w pierwszej klasie

Odwlekana od lat sprawa pójścia 6-latków do pierwszej klasy akurat na roczniku Kingi się dokonała. Ponieważ nasz starszak chętnie chłonie wiedzę i bardzo chciała iść do szkoły to staranie się o popularne zaświadczenia było trochę bez sensu.

Szkoły ponoć przygotowane na maluchy, podręczniki też, więc zaryzykowaliśmy. Jaka okazała się rzeczywistość?

W naszej dzielnicy, gdzie przeważająca większość jest w wieku emerytalnym, mała szkoła powinna wystarczyć. Jednakże ta mała szkoła ma dobrą sławę i wygodną lokalizację, wiec zjeżdżają się, a raczej są zwożone do niej dzieci z różnych okolic Gdańska. Dlatego, pomimo że na podwórkach dzieci jest mało, w szkole jest przepełnienie. Kumulacja wyżu i wysłania do szkoły 6-latków dała w konsekwencji 5 klas pierwszych (zazwyczaj były 3).  Co za tym idzie- brakuje sal, a nawet miejsca w szatni. System dwuzmianowy dla dzieci jest dość trudny. Nauka w godzinach popołudniowych, po 2 godzinach gimnastyki nie jest zbyt efektywna. Na szczęście nie wpadli jeszcze na pomysł, by zaczynać o 7:30, przeklinałam to przez całe 8 klas i wylądowałam w liceum gdzie też wpadli na taki pomysł, do tego 45min dojazd – rewelacja. 

Kinga choć chodziła do dwóch przedszkoli trafiła do klasy bez koleżanek. Sześcioletnie załapały się jeszcze na zerówkę, a siedmioletnie są w innej klasie. Takie dzielenie rówieśników jest często bolesne. Na szczęście ta mała gaduła szybko odnajduje się w nowych warunkach. Ma panią, która wcześniej prowadziła zerówki, więc daje sobie radę z maluchami.

Długość lekcji dostosowywana jest do stanu skupienia w klasie. Jak na razie u Kingi, w klasie samych 6-latków, trwają zazwyczaj 20-minut :). W czasie przerw dzieci mogą się bawić, grać w gry planszowe, układać puzzle. Jako absolwentka największej podstawówki w Gdańsku mogę tylko powiedzieć, że u nas przerwy to był jeden wielki krzyk i szaleństwo. Czasami ustawiali nas w pary i kazali spacerować w kółko, ale to była syzyfowa praca.

Jednak co do poziomu nauczania to jest zdecydowanie niższy. Pamiętam jak byłam piętnowana w pierwszej klasie, że nie umiem czytać. Teraz w pierwszej klasie dzieci dopiero poznają literki!

Kinga należy do osób otwartych, które cieszą się ze wszelkiego, a przeszkody omijają bez zawracania sobie nimi głowy- przynajmniej poza domem. Szkołą jest zachwycona- cieszą ją wyższe krzesła, lekcje, książki, samodzielne chodzenie do szatni (już 3 dnia pożegnała się przy bramie), noszenie śniadaniówki, wycieczki, zabawy na boisku i placu zabaw. „Bo przedszkole to nuda”.

Problemem było załatwienie świetlicy. Mała sala niezbyt nadawała się na przyjęcie ogromnej ilości chętnych, stąd ograniczenia -tylko dla dzieci obojga rodziców pracujących na pełny etat, nie na własnej działalności. Jednak po jakimś czasie i dogadaniu udało mi się Kingę zapisać na parę godzin tygodniowo.

Zajęcia dodatkowe są plastyczne, tańce i języki –  ale wszystko dodatkowo płatne.

Podsumowując

Kinga jest zachwycona, ja trochę mniej. Zajęcia w klasie i wychowawca są super, ale poza tym można się wielu spraw doczepić:

Koszty – plotka, że szkoła jest tańsza od przedszkola dotyczy chyba tylko prywatnych przedszkoli.

Opieka w świetlicy to formalność – chętne dzieci zazwyczaj latają samopas po dworze. Nieraz odbierałam Kingę bez kurtki, nie mówiąc już o czapce – dzieci robią co chcą.

Toalety pamiętają jeszcze mój rocznik – klapy się nie trzymają, brakuje klamek – żałosne.

Szatnie są dziwnie pomieszane- pierwszaki z 2 lub 3 klasą. To wprowadza bałagan i problemy – jak to starszaki potrafią zrobić własne porządki i maluchy wracają w niepełnym ubraniu.

 

Zabawy z cyframi

zdjęcie-7Pierwszy krok w liczeniu najstarsza osiągnęła w wieku 3 lat – nauczyła się liczyć do 10 po angielsku. Opanowanie tej zdolności w ojczystym języku zajęło jej kolejne dwa lata – polska języka, trudna języka– ale udało się. Po długim czasie liczenia po swojemu – 1234 876 876 itd – wreszcie doszliśmy do powszechnie znanej kolejności.

Czas więc poznać zapis cyfr, czyli Supercyfry w akcji. W celu zaprzyjaźnienia się z tymi wygibasami urządziliśmy tydzień cyfr. Codziennie wymyślaliśmy nowe zabawy w liczbami.

Codzienne pomocny był nam zabawkowy zegar drewniany – niezmienne pokazujący prawidłową kolejność cyfr.

Dzień pierwszy

Wydrukowałam wesołe cyferki do kolorowania. Zaczęło się więc od części plastycznej. Malowanie, kolorowanie i wycinanie, czyli to co mali kreatorzy uwielbiają.

Mamo, ile kroków do skarbu? – Gdy cyferki były gotowe zawiązałam Kindze oczy, zakręciliśmy nią i… zaczęło się poszukiwanie skarbu. Mówiłam ile kroków, w którą stronę obrót. Przy okazji prawa-lewa poćwiczyłyśmy. Gdy już okrążyła pokoje dotarła do parapetu na którym leżała duża koperta -mieszkanko dla liczb.

Zadanie-losowanie. Gdy liczby i pięknej kopercie były gotowe można było przejść do kolejnej zabawy. Wymyślaliśmy zadania, a Kinga i Damian ciągnęli cyfry. Kto ile wyciągnął tyle razy wykonywał zadanie. Były ćwiczenia, zgadywanie piosenek i akrobacje.

Dzień drugi

Gdzie są super cyfry? Liczby porozbiegały się po domu, dzieci musiały je znaleść i ułożyć po kolei.

Ile mamy czego? Do każdej cyfry trzeba dopasować adekwatną ilość zabawek. Kinga losowała liczby z koperty i w tej kolejności szukała pasującej liczby zabawek.

Dzień trzeci – Dzień ósemkowy

Ponieważ to moja ulubiona liczba postanowiłam jej poświęcić kolejny dzień zabaw edukacyjnych. Zaczęło się od kolorowanki  z nr 8.

Nakrętkowo – czyli ile to jest 8 nakrętek? Ile ósemek można ułożyć z 8 kółek-nakrętek?

Chrupiące konstrukcję – Flipsy to świetny materiał budowlany, łatwo z nich zlepić ciekawe kształty. Sklejenie ówsemki nie jest trudne. Potem puszczamy wodze fantazji – co można z tej liczby zrobić? No i mamy kotka, misia i dzidzie z kitkami. A na koniec zadanie, jak uratować chrupko-stworki przed małym głodomorem zjadającym wszystko co jadalne, a czasem i niejadalne :)?

IMG_2244

 

Nie wyrzucaj – wykorzystaj

zdjęcie-2W poprzednim przedszkolu Kinga robiła mnóstwo rzeczy z niczego. Niestety w aktualnym, twórczość dzieci ograniczają do kolorowanek i kredek – nie ma jak państwówka. Jednak iskierka kreatora w niej nie gaśnie i staramy się tworzyć w domu.

Oto jedno z naszych dzieł.

Surowce:

– rolka po papierze toaletowym,

– papiery po rozpakowanych prezentach,

– tasiemki,

– kredki, nożyczki,

– plastikowe nakrętki (gwóźdź, kombinerki).

Przepis na świetną zabawę:

– Rolkę obklejamy kolorowym papierem i ozdabiamy ją rysunkami, naklejkami, wstążkami, wycinankami, lub wszystkim na raz.

– U góry rolki robimy 2 dziurki na wstążkę do zawieszenia, a na dole 3 na „dzwoneczki”.

– Przez górne dziurki przewlekamy jedną wstążkę i związujemy, by utworzyła trójkąt. Przez dolne try pojedyncze krótkie wstążki.

– Teraz czas na pokaz magii. Bierzemy nakrętki i przebijamy gwoździem – nie da rady. No to rozgrzewamy gwóźdź nad świeczką – idzie jak po maśle. Magia działa :).

– Na wiszące sznurki nawlekamy nakrętki, czyli nasze dzwoneczki. Można je jeszcze ozdobić.

I piękne dzwoneczki gotowe.

Teraz kto wchodzi do łóżka musi zadzwonić.

Fajnie mieć rodzeństwo!

Fajnie mieć własny pokój, ale brata fajniej.Na stronie Funadcji Mamy i taty znalazłam jeszcze kilka punktów przemawiających za rodzeństwem. Oto one z moim małym komentarzem.

Rodzeństwo doskonali nasze umiejętności społeczne.

Damian był bardzo nieśmiały i skryty, bał się tłumu i zamieszania. Obserwując Kingę jak chętnie i odważnie chodzi do przedszkola sam zapragnął iść w to miejsce pełne dzieci i obcych osób. Szybka nabrał odwagi i czuł się dumny, że już jest przedszkolakiem. Czasem chciałby zostać w domu, ale bez większych problemów daje się namówić do wyjście. Gdyby nie starsza siostra na pewno nie było by łatwo.

Dzięki rodzeństwu wchodzimy w bardziej satysfakcjonujące relacje z płcią przeciwną.

Jak już się wykłócimy, na sprzeczamy z bratem lub siostrą to łatwiej nam się dogadać z tą drugą stroną. Lepiej rozumiemy tok myślenia i działanie, oraz znamy taktykę jak dojść do porozumienia.

Dzięki rodzeństwu jesteśmy zdrowsi psychicznie.

Rywalizacja w rodzeństwie wprowadza nas w realia życia w społeczeństwie. A gdy pojawią się większe trudności dobrze mieć kogoś z kim można pogadać, pożalić się, kogoś kto nas zrozumie.

Dzięki rodzeństwu unikamy znęcania się w szkole.

Nie ma jak postrach starszym rodzeństwem :).

Dzięki rodzeństwu jesteśmy zdrowsi.

Głównie chodzi o nadwagę i otyłość, bo przy rodzeństwie trudno się nudzić i nie szaleć. Jeśli chodzi o choroby znoszone do domu zazwyczaj łapią wszystkich, ale z czasem i odporność się niezłą nabiera.

Dzięki dzieciom rozwijamy się jako rodzice.

Nie ma to jak opanowanie gromadki, natłok zadań, bałagan i ciągłe wołanie o pomoc. Bez rozdwojenia nie da rady, ale to za długi temat.

Co to jest miłość?

Kiedyś ktoś przesłał mi zwykły obrazek z niezwykłym tekstem.

milosc

 

Miłość u dzieci widać w codziennych, zwykłych chwilach:

– gdy odbieram ich z przedszkola rzucają się sobie w ramiona jak po długiej rozłące,

– gdy jedno przyjdzie po smakołyka zaraz wyciąga rączkę by dać dla drugiego,

– Kinga wprowadziła zdrobnienie Damianuś,

– gdy ja już tracę cierpliwość Kinga potrafi wkroczyć jako tłumacz języka damianowego.

Moje maluchy choć często się kłócą, to żyć bez siebie nie mogą. Bo miłość to wieczne ścieranie się charakterów, szukanie kompromisów i wspólnych celów. Żadna zabawka, czy najlepszy przyjaciel nie zastąpi rodzeństwa. Dzieci potrzebują rówieśnika do codziennej zabawy, dzielenia się z nim radociami i smutkami. W rodzeństwie dzieci uczą się współpracy, dzielenia się i ustępowania. Te cechy są bardzo pomocne w dalszej drodze, owocują w relacji z rówieśnikami w przedszkolu, szkole, a potem w dorosłym życiu.

Mam brata, z którym raczej wieka miłość mnie nie łączyła, bywało trudno. Ale pomimo wszystko ciesze się, że go mam. Pamiętam scenę z liceum:

W trzy koleżanki narzekamy sobie na naszych młodszych braci. Przysłuchiwała się tamu jedynaczka.

– Jak tak was słucham to cieszę się że nie mam brata -wtrąca.

– No co ty? Lepiej mieć wrednego brata, iż nikogo – stwierdziłyśmy jednogłośnie.- Chociaż pokłócić masz się z kim.

Chodzę do Biblioteki… z dziećmi

Gdy chodziłam do szkoły biblioteka nie kojarzyła się z zabawą. Możne tam wypożyczyć książkę, posiedzieć w czytelni, gdzie musi być cicho. To był wieczny problem w szkole i na studiach, czytelnia to cisza i nawet wspólnie robić sprawozdania było trudno.

logo_top

Na szczęście biblioteki zmieniają swoje oblicze idąc z biegiem czasu i znów przyciągają tłumy. Pomimo internetu i tak ludzie odwiedzają te miejsca. Biblioteki multimedialne to multum możliwości. Można przyjść tu na kawę i poczytać gazetę, skorzystać z internetu, pograć na instrumentach, obejrzeć film, czy spotkać się na naukę języka. Jest też sala ciszy, ale dużo jest miejsca dla tych niepokornych. Tak przynajmniej jest w Manhattanie.

Co jeszcze przyciąga ludzi? Różne spotkania tematyczne, konferencje. Dla każdego coś się znajdzie. A że to blog dziecięcy, to napisze dlaczego Kinga tak lubi bibliotekę.

Nasz przygoda z biblioteką zaczęła się w wakacje. Kinga trafiła na zajęcia zorganizowane dla dzieci podczas wakacji. Codziennie między 10, a 12 dzieci spotykały się z Panią Bajką i wykonywały zadania od Wielkiego Maga. Tory przeszkód, zabawy i rozmowy, a na koniec praca twórcza, czyli coś dla małych plastyków. Kinga z radością biegła na codzienne spotkania, dumnie przynosiła kolejne wyczarowane księżniczki, kubeczki, czy ptaszki. Jedynie wyjazd na plażę był wstanie ją przekonać do rezygnacji z zajęć.

Wakacje się skończyły, dzieci przeżyły spotkanie z Wielkim Magiem, nadszedł czas powrotu do przedszkola i szkoły. Ale zostały zajęcia dla najmłodszych, tych przed przedszkolem. Maluszki mają okazje się poznać i wspólnie pobawić. Dla starszych są zajęcia tematyczne wieczorem.

zdjęcie-4

Weszło nam już w zwyczaj, że raz w miesiącu jedziemy na Teatrzyk, czyli krótkie przedstawienie połączone z pracą twórczą.

Właśnie wczoraj obejrzeliśmy teatrzyk cieni. Był wierszyk Brzechwy o grzybach, a potem dzieci zbierały grzyby, które wyrosły w bibliotece. Następnie wycinanie i malowanie grzybków. A gdy część oficjalna się kończy, zostaje jeszcze szaleństwo z pufami i pływanie statkiem.

Co oczywiście łączy się nieodzownie z zajęciami?? Wypożyczenie książek. Kinga i Damian już wiedzą gdzie są półki dla dzieci i szukają coś ciekawego dla każdego. Nowa książka to nowa przygoda, bo przecież bez bajki czytanej nie da się zasnąć.

Zmiana czasu w oczach mamy

eksperymenty z zegaremOd dzieciństwa nie lubiłam tej zabawy ze zmianą czasu. Trzeba wstać w nocy 😉 przestawić zegarki i to we właściwą stronę. Spać dłużej nie wychodzi, wstać wcześniej – niefajnie. W podstawówce zdrzyło mi się czekać godzinę pod szkołą, bo po weekendzie u dziadka nie przestawiliśmy zegarków i o 6.30 zapukałam do szkolnych drzwi.

Ale prawdziwa masakra zaczyna się przy małych dzieciach. Teraz już  nie ma – śpimy o godzinę dłużej. My jak narazie od niedzieli śpimy o godzinę krócej. Dzieci chodzą spać według nowego czasu, ale wstaja po staremu. Jak przestawić ich zegary??

Karolina wstaje rano pierwsza, na początku jest ok, ale zaraz zaczyna się  marudzenie. Zasypia już o 9, ale nie pośpi zbyt długo, dlatego jest wciąż niespokojna. Wieczorem też lubi pomarudzić, że jej jeszcze spać nie kładę.

Damian nadrabia stratę w przedszkolu na leżakowaniu, jak go odbieram jest jednak skwaszony, że za krótka drzemka była.

Kinga to jest sprawa najtrudniejsza. Niewyspana = rozkrzyczana. Pomimo że wstaje wcześniej ma problem z ubraniem się, uczesaniem, nic nie chce, złości się o wszystko. Ona może by i pospała dłużej, ale Damian zazwyczaj ją obudzi. Od urodzenia miała problemy z zasypianiem, wiec w dzień się nie położy by odpocząć tylko się o wszystko złości i wciąż są prowokowane przez nią kłótnie.

I tak wróciłam do czasów małej Kingi. Dzień zaczyna się po 5. Dziś starszaki spały do 6. Potem zabawa z ubieraniem, czesaniem. No i śniadanie trzeba zjeść, bo do 8 to za długo czekać. Wyjście do przedszkola, pytania czemu autobus pojechał bez nas, bo jak się wcześniej wstanie to trudno na niego zdążyć. Potem usypianie małej i wreszcie czas na poranną kawę.

To do następnej zmiany czasu, tamta zawsze lepiej nam wychodzi.

Naszyjnik – koralik po koraliku

IMG_1581Ponieważ u Kingi sezon urodzinowy, więc był pomysł na bukiet z liści, a teraz naszyjnik.

Własnej roboty biżuteria to zabawa, ćwiczenie precyzji i cierpliwości, a na koniec jaka satysfakcja. Jest to również oryginalny, wspaniały prezent dla koleżanek. Dziewczyny bardzo się cieszą jak mają takie same coś. Ciekawe, że z czasem z tego wyrastamy.

Kinga dostała pudełko koralików. Jest prawdziwą dziewczyną, która uwielbia się stroić, więc takie pudełko to ogromny skarb. Tyle pomysłów, możliwości i tyle dziewczęcego zachwytu.

Nasz pomysł to naszyjnik z drobnych koralików z kwiatkami.

Materiały: koraliki, mulina, igła-cerówa dokładnie stępiona.

zdjęcie 1-3

zdjęcie 2-3

zdjęcie 3-2

 

Mulinę nawlekamy na igłę. Na końcu zawiązujemy supełek na koraliku lub czymkolwiek małym z dziurką- by koraliki nie uciekały.

 

Zaczynamy nawlekać po prostej.  Z tym Kinga świetnie radziła sobie sama, wybierała kolejność kolorów.

 

Kwiatek – tu musiałam jej nieco pomóc.

 

Nawlekamy płatek(1), środek, trzy płatki (2,3,4). 

 

Następnie przewlekamy nitkę ponownie przez 1 płatek i formujemy kółeczko z płatków.

 

Nawlekamy kolejne dwa płatki (5,6) i przewlekamy nitkę przez koralik-płatek 2.

 

Formujemy kwiatek dobrze naciągając nitkę, by później nie było zbędnych odstępów.

 

Następnie już nawlekamy po prostej, aż do kolejnego kwiatka.

 

I tak kilka razy, aż uzyskamy pożądaną długość, umożliwiającą przełożenie małej główki.