Archive for the Category »warsztaty «

Wakacje w domu

IMG_3727Czas wakacji, czas szaleństwa, a dla rodziców to niesamowity maraton. Czy upał, czy deszcz trzeba coś wymyślić, by rozładować energię małolatów.

Place zabaw

W tej dziedzinie niestety nasza okolica kuleje, ale nawet na marnym można się dobrze bawić jak jest pomysł i chęci. Budowanie podziemnych parkingów, zamków i ogrodów potrafi wkręcić nawet najstarszą. Zwłaszcza po deszczu, gdy piach jest wilgotny można zbudować naprawdę super krainę.

Ostatnie klasyczne super drabinki z mojego dzieciństwa nam zdemontowali, ale zawsze jakaś namiastka się znajdzie, a jak nie to pobliskie drzewa stają się placem zabaw. Czasem wystarczy tylko dobre towarzystwo.

Basen

Nawet niewielki basen ogrodowy jest wspaniałom odmianom i sposobem na ochłodę w upalny dzień. My nadmuchaliśmy nasz brodzik na działce. Wśród zielonych krzaków przyjemnie odpoczywać.

IMG_3710Las

Wśród wysokich drzew i dzikich polan w upalne dni można szaleć do woli. Słońce nie praży, gałęzie dają przyjemny cień. Zawsze można postawić kolejny szałas, pochodzić po drzewach, zorganizować mini podchody, lub po prostu pojeździć na rowerze.

Biblioteka

Zajęcia biblioteczne to u nas już tradycja. Choć nie bywamy w tym roku często, gdyż wypełnić czas młodszym, ciągać je w tą i z powrotem nie jest łatwo. Ale dla tych co mają starsze pociechy to na pewno świetne rozwiązanie – trochę zabawy, trochę prac ręcznych i trochę wiedzy.

 

Jurajski Dzień Dziecka

W czerwcu czas leci tak szybko, że nie ma kiedy siąść i popisać. Wyjazdy, działka, dom wiecznie do sprzątania i dzieci późno chodzące spać. A dzieje się dużo, jak to w czerwcu. Zacznijmy od Dnia Dziecka.

IMG_3361W sobotę wybraliśmy się do Centrum Hewelianum. W ostatni weekend maja organizowali Jurajski Dzień Dziecka. Atrakcji nie było dużo, ale dzieciom się podobało. Zajęcia odbywały się w  wielkim piłkowym namiocie, w środku akustyka, że przy niedużym zamieszaniu w głowie huczało. Dla najmłodszych były dino kolorowanki, dla troszkę starszych lista zadań do wykonania –  piaskownica z wykopaliskami, IMG_3373trasa do wyścigu na 4 łapach, czy porównanie swojej stopy ze śladem tyranozaura. Za wykonane zadania można było dostać dino-jajko, lub własnoręcznie wykonać przypinkę.

Kolejną atrakcją był o spotkanie z paleontologiem. Jak dla dzieci było mało ciekawe. Brak nagłośnienia spowodował, że przy niewielkim zamieszaniu nie było nic słychać.

Odwiedziliśmy również Laboratorium Pana Kleksa, po raz pierwszy odbyły się warsztaty „Na wyspach Bergamutach”. To już kolejne nasza zabawa w tym miejscu. Robienie masek, trochę zabawy, ale tym razem bez dawki wiedzy. Zajęcia raczej dla maluchów, niewiele wnoszące. Największą atrakcją była nowo otwarta sala z akwariami, peryskopami i miejscem na doświadczenia z wodą.

Miło widzieć, że to miejsce wciąż się rozwija. Jeszcze tyle budynków opuszczonych stoi…

Po powrocie do domu przyszła kolej na hodowanie dino-jaja. Niewielkie jajeczk trzeba było wsadzić do wody i czekać na wykluwiny. Dinuś rósł aż skorupka pękła, an dalej rósł, aż wyhodowaliśmy stwora wieelkości szklanki.

IMG_3377IMG_3390IMG_3478

Bałtycki Festiwal Nauki

IMG_3349 Cieszymy się ogromnie, że jest coraz więcej różnego rodzaju impres, spotkań kierowanych do dzieci. Te małe istotki są ciekawe świata, szybko chłoną wiedzę i chętnie próbują nowych rzeczy.

Po ciężkim, chorowitym tygodniu, gdy wreszcie wszyscy wydobrzeli załapaliśmy się na ostatnie dni Bałtyckiego Festiwalu Nauki.  Wybrałam się z Kingą na wydział Chemii i Biologii UG.

To było dla Kingi kolejne spotkanie z chemią. Chemia kulinarna – lody mrożone ciekłym azotem, ziemia pistacjowa i desery na agarze. Poeksperymentowała przy robieniu kosmetyków, budowała cząsteczki i sprawdzała czystość wody. Proste zadania, trochę zabawy kolorami i wreszcie mała wie o co chodzi w tej chemii.

IMG_3351

.

Na biologii powitały nas szkielety wielkich zwierząt – żyrafy i nosorożca. Można było obejrzeć z bliska mięsożerne rośliny, piękne storczyki, czy kolekcję zasuszonych owadów. Poznaliśmy roślinność torfowiska, oraz strukturę tych podmokłych terenów. W konkursach mała wygrała puzzle i piękne plakaty.

Atrakcji było więcej, nie tylko na UG, ale i tak cieszymy się, że choć tyle udało nam się zobaczyć.

Na spotkanie z wielką nauką nigdy nie jest za wcześnie. Dotknąć, powąchać, przelać, czy zamieszać, zrobić coś z niczego, to dopiero jest zabawa. Takie doświadczenia przemawiają, to nie tekst przeczytany w książce, ale własne dzieło. Wszystko to pobudza ciekawość, nasuwa mnóstwo nowych pytań i chęć nauki, poznawania tego co nowe, nieznane.

 

Na zdrowie i na grzyby

IMG_3162

Pora na kolejny odcinek z naszej wyprawy poznawczej po Gdańsku. Tym razem jednak coś niezbyt związane z historią, choć mieści się w historycznych fortach. Centrum Hewelianum to niezwykłe miejsce dla każdego, z mnóstwem atrakcji. Nie da się wszystkiego zobaczyć w jeden dzień, a tym bardziej opisać w jednym poście. Dlatego skupię się teraz na jednej wystawie i Laboratorium Pana Kleksa.

 

Na zdrowie

IMG_3164To wystawa czasowa znajdująca się w Koszarach Schronowych. Niby niewielka, ale atrakcyjna. Zwłaszcza dla dzieci zainteresowanych tym jak działa nasz organizm i co mamy w środku. Na poszczególnych stanowiskach poznajemy wnętrze człowieka – można rozłożyć na części skomplikowany mózg, oraz organy wewnętrzne, zobaczyć jaką zawiłą budowę ma serce i spróbować wykonać pracę jaką ten niewielki organ wykonuje przez całe nasze życie.

Poznajemy niezwykłość naszego mózgu- jak za pomocą myśli przesuwać przedmioty i jaki można nasz mózg oszukać.

Dużo jest nawiązań do zdrowia – piramida żywienia, skanowanie owoców i warzyw, by poznać ich wartości odżywcze, czy niebanalna zabawa z nauką prawidłowego szczotkowania zębów. Można również poćwiczyć akcję reanimacyjną.

Dla dzieci była to szalona zabawa pełna wiedzy, zwłaszcza dla Kingi, która już coraz więcej wie i rozumie, a ciekawość poznawcza u niej rośnie z dnia na dzień.

Na grzybyIMG_3174

W ramach Laboratorium Pana Kleksa co weekend odbywają się tematyczne warsztaty dla najmłodszych. My trafiliśmy Na grzyby.

Cała zabawa zaczyna się od wejścia do Bajdocji – to wspaniała kraina dla najmłodszych, gdzie wiersze i bajki są tematem różnych atrakcji- można zagrać w warzywne memo, zawiązać siedmiomilowe buty, czy poznać śpiew ptaków z Ptasiego radia. Miejsce niezwykłe, zwłaszcza dla najmłodszych, tych w granicy 1-5 lat. Tylko był jeden mankament- sala jest niewielka i bardzo duszna.

Druga sala to Morze Wiedzy – dzieci zasiadają na kołach ratunkowych i dzięki prostej animacji na wielkim ekranie poznają grzyby jadalne, trujące i te pod ochroną. Zapamiętanie nazwy grzybów dla maluchów może nie jest łatwe, ale z rozpoznawaniem jadalnych radzą sobie całkiem nieźle.

Ostatnia sala to już prawdziwe laboratorium – tym razem dzieci miały za zadanie ulepić z plasteliny swoje grzyby. Było kolorowo i wesoło.

To świetny pomysł na ciekawy weekendowy wypad, zwłaszcza jak pogoda nie dopisze – duża radość dla maluchów, szczypta wiedzy, a cała zabawa tańsza niż wyjście do kina. A dla dużych rodzin za free w ostatnie soboty miesiąca :).IMG_3179

 

 

Talerzyk dla każdego

IMG_3180Podpatrzyliśmy pomysł w szkole – były warsztaty zdobienia talerzy i wystawili prace dzieci.

Postanowiliśmy więc pobawić się w zdobienie talerzyków w domu. Nic trudnego, a wesoło i kolorowo się robi. Wyciągnęłam białe, gładkie talerzyki, farbki akrylowe i do dzieła. Farby akrylowe są super, można nimi na różnościach malować, świetnie się mieszają dając piękne kolory.

Malowanie talerzyków to nie lada gratka, każdy wymyślał co chce mieć na tym swoim wyjątkowym. I tak powstała dżungla, kierownica i Mimi. Talerzyk najmłodszej sama malowałam, pod jej instrukcje.

Niestety, by malowidła się utrwaliły trzeba odczekać z tydzień. Efekt suchości jest szybko, ale farba łatwo odchodzi pod wpływem wilgoci. Po tygodniu już jest dużo lepiej, myć pod wodą nie radzę, ale przetrzeć na wilgotno można. Mają więc one bardziej charakter wystawowy, niż użytkowy. Ale raz kiedy ciasteczka można z nich schrupać.

Bursztynowy dzień

IMG_3050Wtorek był dla nas wspaniałym dniem spotkania z bursztynem. Od dłuższego czasu planowałam wybrać się do Muzeum Bursztynu, ale jakoś nie wychodziło. Trudno było wszystko zgrać. Wreszcie z okazji ferii się udało. Kinga ubrała bursztynowe korale i wraz z Damianem ruszyliśmy  w to piękne miejsce.

Kinga była naprawdę zachwycona – inkluzje w bursztynie oglądane pod mikroskopem, wielkie bryły bursztynu, czy multimedialne prezentacje bardzo ją wciągnęły. Damian oczywiscie wszystko by chciał szybciej, ale również był pod wrażeniem.

Gdy weszliśmy wyżej oglądać wyrobu z bursztynu, każdy znalazł coś dla siebie. Kindze spodobało się drzewo i półmisek bursztynowych owoców. Damiana zachwycił statek. Na zwiedzanie mieliśmy 1,5h, co okazało się zdecydowanie za mało. Chcąc się przy każdej rzeczy choć na moment zatrzymać to czasu nie starczy, a do tego jeszcze liczne prezentacje multimedialne – będziemy mieli po co wracać.

Ostatecznie zamiast spaceru po mieście, mieliśmy szybki przejazd do muzeum „Błękitny baranek” na bursztynowe warsztaty. To super inicjatywa dla najmłodszych. Była krótka prezentacja tematyczna, a następnie próba sił przy wiertarce ręcznej – tyle, że tu trzeba więcej precyzji, niż siły i bardzo dużo cierpliwości.

Najważniejsza część warsztatów to robienie naszyjników z bursztynu – papierowy bursztyn, srebro z foli aluminiowej, ale efekt super. Damian zrobił wisiorek z komarem puszczającym bąka – taki mały szczegół wystarczył, by chłopakowi się spodobało. Kinga wróciła obwieszona ozdobami jak prawdziwa księżniczka.

Wrażeń nie brakowało, gdy wsiedliśmy do tramwaju, adrenalina opadła i wyszło zmęczenie, ale o dziwo tym razem prędzej starsza by przysnęła, niż młodszy.

IMG_3054IMG_3061

 

 

Przedświąteczne porządki

Skończył się czas działkowo-ogrodowy. Było co robić, przeglądać, wyrzucać, wycinać. Porządkując działkę wywiozłam na złom ponad 200 kg!! Dostaliśmy kopalnie złomu, czy działkę uprawną – oto jest pytanie?

Teraz przyszedł czas na dom – postanowiłam wziąć się za przegląd dobytku. Trochę tego u nas jest przy trójce dzieci, w mieszkaniu po dziadkach, ze sporym strychem. Jest gdzie zaglądać.

Tak więc stopniowo przeglądam szafy dzieci i wory ubrań na strychu, za małe i zbędne rozdaje znajomym. Karolina jako najmłodsza dysponowała ponad 10-cioma czapkami, trzema kurtkami i mnóstwem bluzek, body i spodni. Potrzebna była mała selekcja, by ubrania pomieściły się w szafce, a po częstym „ich wietrzeniu” przez najmłodszą nie było tyle układania.

Przegląd kuchni wykazał duży nadmiar pokrywek po spalonych garnkach – przy małych dzieciach takie wypadki to norma. Wykopałam również zachowane 3 różne zestawy podstawek do szklanek – a ja nie używam szklanek do herbaty! Różnego rodzaju szklanki do zimnych napoi, no i kieliszki, a jesteśmy abstynentami. Bibeloty i zbędne akcesoria wystawiałam koło śmietnika- tylko doniczki doczekały następnego dnia.

Różnorakie ciekawe butelki, wełny, nadmiar szyfonów i wstążek powędrowało do szkoły na zajęcia plastyczne. Twórczość kreatywna nas kręci, ale ilość materiałów przerasta nasze możliwości przerobowe. Więc czemu nie podzielić się z innymi?

Najwięcej zbędności zalega na strychu, to często większe gabaryty, więc podstawowy problem jak to z stamtąd ściągnąć? Była zbiórka wielkich śmieci, ale wyniesienie starej lodówki, czy fotela jest trochę ponad moje siły. Pomocne okazały się ogłoszenia, jak się trochę poczeka to i na starocie znajdzie się chętny, który to co chce zniesie ze strychu. Sprzedałam lampy, dywany, szafki i nawet stary fotel (to już za free). Co do lodówki to muszę chyba znaleźć silnego złomiarza, takie rzeczy to nawet za darmo mało kto weźmie, a tu jeszcze wynieść trzeba.

Co do moich ubrań i nielubianych maskotek to zebrałam dwa wory różności i czekają na zbiórkę Caritasu- jeżdżą co jakiś czas i zbierają spod domów. Wolę poczekać niż wynosić do kontenerów, by inni na tym zarabiali.

Stare pledy, smycze, miski trafiły do schroniska, droga nie była daleka, zbiórka organizowana była w szkole.

WOW, w ciągu dość krótkiego czasu udało mi się uszczuplić nasze magazyny różności. Zawsze na duchu trochę lżej. Przyjdą święta, prezenty – będzie gdzie magazynować kolejne pudła…

Bajkogranie

bajoW niedzielę wybrałam się z dziećmi na spektakl Bajkogranie w Muzeum Etnograficznym. Miejsce nietypowe i akcja nietuzinkowa.

Dziecięce główki zasypywane są kolorowymi bajkami w telewizji, gadzetami, książkami z obrazkami, coraz to nowymi zabawkami- wyobraźnia nie ma przestrzeni do działania. Wszystko podane jest gotowe- kolorowa papka, do strawienia bez gryzienia.

Ten spektakl to bodziec do obudzenia w dziecku twórcy. W każdym maluchy drzemie artysta. Tu dzieci z publiczności były aktorami, tancerzami, śpiewakami i gawędziarzami. Każdy maluch wniósł coś od siebie, mógł zasiąść na scenie, zagrać i zaśpiewać.

bajkograBo każdy ma w sobie pragnienie tworzenia, zmieniania, tylko w codziennym biegu często o tym zapominamy. Bierzemy to co gotowe i chłoniemy, czasem trochę bezmyślnie się odmóżdżamy.

 

„Twórcą może każdy być,

snuć swej wyobraźni nić.

Chodzę do Biblioteki… z dziećmi

Gdy chodziłam do szkoły biblioteka nie kojarzyła się z zabawą. Możne tam wypożyczyć książkę, posiedzieć w czytelni, gdzie musi być cicho. To był wieczny problem w szkole i na studiach, czytelnia to cisza i nawet wspólnie robić sprawozdania było trudno.

logo_top

Na szczęście biblioteki zmieniają swoje oblicze idąc z biegiem czasu i znów przyciągają tłumy. Pomimo internetu i tak ludzie odwiedzają te miejsca. Biblioteki multimedialne to multum możliwości. Można przyjść tu na kawę i poczytać gazetę, skorzystać z internetu, pograć na instrumentach, obejrzeć film, czy spotkać się na naukę języka. Jest też sala ciszy, ale dużo jest miejsca dla tych niepokornych. Tak przynajmniej jest w Manhattanie.

Co jeszcze przyciąga ludzi? Różne spotkania tematyczne, konferencje. Dla każdego coś się znajdzie. A że to blog dziecięcy, to napisze dlaczego Kinga tak lubi bibliotekę.

Nasz przygoda z biblioteką zaczęła się w wakacje. Kinga trafiła na zajęcia zorganizowane dla dzieci podczas wakacji. Codziennie między 10, a 12 dzieci spotykały się z Panią Bajką i wykonywały zadania od Wielkiego Maga. Tory przeszkód, zabawy i rozmowy, a na koniec praca twórcza, czyli coś dla małych plastyków. Kinga z radością biegła na codzienne spotkania, dumnie przynosiła kolejne wyczarowane księżniczki, kubeczki, czy ptaszki. Jedynie wyjazd na plażę był wstanie ją przekonać do rezygnacji z zajęć.

Wakacje się skończyły, dzieci przeżyły spotkanie z Wielkim Magiem, nadszedł czas powrotu do przedszkola i szkoły. Ale zostały zajęcia dla najmłodszych, tych przed przedszkolem. Maluszki mają okazje się poznać i wspólnie pobawić. Dla starszych są zajęcia tematyczne wieczorem.

zdjęcie-4

Weszło nam już w zwyczaj, że raz w miesiącu jedziemy na Teatrzyk, czyli krótkie przedstawienie połączone z pracą twórczą.

Właśnie wczoraj obejrzeliśmy teatrzyk cieni. Był wierszyk Brzechwy o grzybach, a potem dzieci zbierały grzyby, które wyrosły w bibliotece. Następnie wycinanie i malowanie grzybków. A gdy część oficjalna się kończy, zostaje jeszcze szaleństwo z pufami i pływanie statkiem.

Co oczywiście łączy się nieodzownie z zajęciami?? Wypożyczenie książek. Kinga i Damian już wiedzą gdzie są półki dla dzieci i szukają coś ciekawego dla każdego. Nowa książka to nowa przygoda, bo przecież bez bajki czytanej nie da się zasnąć.

Mama może wszystko

mama_moze_wszystko250Czas na relację z kolejnego spotkanie.  „Mama może wszystko – możliwości, jakie dają Fundusze Europejskie kobietom powracającym na rynek pracy”- tak brzmiał temat. Jako mama bezrobotna, a poszukująca pracy postanowiłam sprawdzić co i jak.

Spotkanie w CH ETC w Gdańsku- miejscówka dobra, łatwy dojazd. Dla dzieci powyżej 1,5 roku zorganizowane były zajęcia w sali zabaw, świetna sprawa, choć mnie nie dotyczyła. Karolinka za mała, a starszaki w przedszkolu. Mała została więc z babcią, a ja miałam szansę wyskoczyć i posłuchać conieco.

Spotkanie odbywało się w niewielkiej sali, kilkadziesiąt mam, kilkoro maluszków i prowadzący. Atmosfera całkiem miła, materiały dla mam i upominki dla dzieci. W przerwie przekąski, herbata, kawka i przyjemne rozmowy. Zasadniczy problem techniczny to wzorzysta ściana, na której prezentacje były słabo widoczne. Na szczęście większość była w otrzymanych materiałach.

Co do wartości merytorycznej to było sporo o możliwościach dofinansowania, wsparcia pomostowego i pożyczek potrzebnych na założenie działalności gospodarczej- gdzie ich szukać, na co można dostać, jakie są wymogi i ile trzeba na to czekać. Większość tematów dotyczyła zakładania własnej działalności. Było również dużo o szkoleniach i warsztatach podnoszących kwalifikację, jak również tych, które pomagają nabrać pewności siebie, oraz odnalezienie swojej działki, w której możemy się  sprawdzić.

Kolejne instytucje prezentowały możliwości jakie dają mamą- jakie szkolenia, jakie wsparcie.

Takie warsztaty  nie powiedzą nam co mamy robić, czy szukać pracy na etat, czy zakładać działalność (choć w tą stronę były ukieronkowane). Nie wybiorą za nas ścieżki kariery. Są jak drogowskazy, które pokazują gdzie szukać i jak. To pokazanie ludzkiej, pomocnej twarzy dużych instytucji. Ukazują możliwości wsparcia finansowego, jak również doradztwa zawodowego i prawnego. A co najważniesze, często można uzyskać tą pomoc za darmo.

Jedno co wiele z nas dobijało to wiek do 30 lat. W wielu ofertach pracy widnieje -wiek do 26 lat, mile widziany status studenta. A tu limit podnieśli do 30, po 30 radzcie sobie same, lub czekajcie do 50. Oczywiście nie wszędzie te kryterium było, ale znaczna część niestety je zawierała.

Czy dla mnie te warsztaty były pomocne? Na pewno pokazały mi sporo możliwości, że Urząd Pracy to nie tylko rejestracja bezrobotnych, ale również pomoc merytoryczna. Jest wiele szkoleń i warsztatów, choć ich cany nawet po dofinansowaniu nie są niskie, ale może coś kiedyś ciekawego mi się uda znaleść. Jak narazie szukam pracy na etat, oby się wreszcie udało.