Archive for » luty, 2014 «

Zabawy z cyframi

zdjęcie-7Pierwszy krok w liczeniu najstarsza osiągnęła w wieku 3 lat – nauczyła się liczyć do 10 po angielsku. Opanowanie tej zdolności w ojczystym języku zajęło jej kolejne dwa lata – polska języka, trudna języka– ale udało się. Po długim czasie liczenia po swojemu – 1234 876 876 itd – wreszcie doszliśmy do powszechnie znanej kolejności.

Czas więc poznać zapis cyfr, czyli Supercyfry w akcji. W celu zaprzyjaźnienia się z tymi wygibasami urządziliśmy tydzień cyfr. Codziennie wymyślaliśmy nowe zabawy w liczbami.

Codzienne pomocny był nam zabawkowy zegar drewniany – niezmienne pokazujący prawidłową kolejność cyfr.

Dzień pierwszy

Wydrukowałam wesołe cyferki do kolorowania. Zaczęło się więc od części plastycznej. Malowanie, kolorowanie i wycinanie, czyli to co mali kreatorzy uwielbiają.

Mamo, ile kroków do skarbu? – Gdy cyferki były gotowe zawiązałam Kindze oczy, zakręciliśmy nią i… zaczęło się poszukiwanie skarbu. Mówiłam ile kroków, w którą stronę obrót. Przy okazji prawa-lewa poćwiczyłyśmy. Gdy już okrążyła pokoje dotarła do parapetu na którym leżała duża koperta -mieszkanko dla liczb.

Zadanie-losowanie. Gdy liczby i pięknej kopercie były gotowe można było przejść do kolejnej zabawy. Wymyślaliśmy zadania, a Kinga i Damian ciągnęli cyfry. Kto ile wyciągnął tyle razy wykonywał zadanie. Były ćwiczenia, zgadywanie piosenek i akrobacje.

Dzień drugi

Gdzie są super cyfry? Liczby porozbiegały się po domu, dzieci musiały je znaleść i ułożyć po kolei.

Ile mamy czego? Do każdej cyfry trzeba dopasować adekwatną ilość zabawek. Kinga losowała liczby z koperty i w tej kolejności szukała pasującej liczby zabawek.

Dzień trzeci – Dzień ósemkowy

Ponieważ to moja ulubiona liczba postanowiłam jej poświęcić kolejny dzień zabaw edukacyjnych. Zaczęło się od kolorowanki  z nr 8.

Nakrętkowo – czyli ile to jest 8 nakrętek? Ile ósemek można ułożyć z 8 kółek-nakrętek?

Chrupiące konstrukcję – Flipsy to świetny materiał budowlany, łatwo z nich zlepić ciekawe kształty. Sklejenie ówsemki nie jest trudne. Potem puszczamy wodze fantazji – co można z tej liczby zrobić? No i mamy kotka, misia i dzidzie z kitkami. A na koniec zadanie, jak uratować chrupko-stworki przed małym głodomorem zjadającym wszystko co jadalne, a czasem i niejadalne :)?

IMG_2244

 

Nie wyrzucaj – wykorzystaj

zdjęcie-2W poprzednim przedszkolu Kinga robiła mnóstwo rzeczy z niczego. Niestety w aktualnym, twórczość dzieci ograniczają do kolorowanek i kredek – nie ma jak państwówka. Jednak iskierka kreatora w niej nie gaśnie i staramy się tworzyć w domu.

Oto jedno z naszych dzieł.

Surowce:

– rolka po papierze toaletowym,

– papiery po rozpakowanych prezentach,

– tasiemki,

– kredki, nożyczki,

– plastikowe nakrętki (gwóźdź, kombinerki).

Przepis na świetną zabawę:

– Rolkę obklejamy kolorowym papierem i ozdabiamy ją rysunkami, naklejkami, wstążkami, wycinankami, lub wszystkim na raz.

– U góry rolki robimy 2 dziurki na wstążkę do zawieszenia, a na dole 3 na „dzwoneczki”.

– Przez górne dziurki przewlekamy jedną wstążkę i związujemy, by utworzyła trójkąt. Przez dolne try pojedyncze krótkie wstążki.

– Teraz czas na pokaz magii. Bierzemy nakrętki i przebijamy gwoździem – nie da rady. No to rozgrzewamy gwóźdź nad świeczką – idzie jak po maśle. Magia działa :).

– Na wiszące sznurki nawlekamy nakrętki, czyli nasze dzwoneczki. Można je jeszcze ozdobić.

I piękne dzwoneczki gotowe.

Teraz kto wchodzi do łóżka musi zadzwonić.

Gry planszowe dla małych kreatorów

zdjęcie

W czasach gdy smartfony, komputery i tablety zapewniają nam mnóstwo atrakcji i wyręczają w wielu sprawach warto nie zapominać o starych sprawdzonych sposobach spędzania wolnego czasu. Niby mamy tyle udogodnień, ale czasu wolnego znacznie mniej.

Wraz z Kingą odkrywam na nowo gry planszowe. Grałyśmy w gry w gazetkach, ale zazwyczaj są krótkie i monotonne, dlatego wyciągnęłam wielką kartkę i postanowiłyśmy same stworzyć swoją grę. Narysowałam długą trasę, a Kindze wręczyłam plik ulotek reklamowych, czyli źródło inspiracji do zadań specjalnych. Po wycięciu różnych obrazków urządziłyśmy burzę mózgów i wymyśliłyśmy różne zadania do wycinanek. Powyklejałyśmy trochę pól, a resztę wymalowałyśmy na tęczowe kolory.

Taka gra jest niezwykła, bo odzwierciedla zainteresowania dziecka – są kucyki i auta,  zadania ruchowe i taneczne, a do tego w każdej chwili można dodać coś jeszcze.

Jako pionki używamy kucyków Filly. Kostka to wspaniały przedmiot do nauki liczenia, łączenie ilości kropek z liczbą, poznawanie pojęcia liczby większej i mniejszej. A dla zaawansowania gry polecam zrobić nieco trudniejszą kostkę. Wystarczy zwykłą obkleić białym papierem i ponaklejać cyfry. Nasza ma nr 4-9, te Najstarsza znacznie słabiej zna, a przy okazji gry chętnie się ich uczy.

Ta gra nas wciągnęła, podobnie jak Memo do którego, wciąż dokładamy nowe pary, a i tak Kinga sobie świetnie radzi. Czasem i Damian potrafi dobrze podpowiadać. Polecam stare sprawdzone rozrywki na długie wieczory, a zwłaszcza na chorowite dni.

IMG_2166

Fajnie mieć rodzeństwo!

Fajnie mieć własny pokój, ale brata fajniej.Na stronie Funadcji Mamy i taty znalazłam jeszcze kilka punktów przemawiających za rodzeństwem. Oto one z moim małym komentarzem.

Rodzeństwo doskonali nasze umiejętności społeczne.

Damian był bardzo nieśmiały i skryty, bał się tłumu i zamieszania. Obserwując Kingę jak chętnie i odważnie chodzi do przedszkola sam zapragnął iść w to miejsce pełne dzieci i obcych osób. Szybka nabrał odwagi i czuł się dumny, że już jest przedszkolakiem. Czasem chciałby zostać w domu, ale bez większych problemów daje się namówić do wyjście. Gdyby nie starsza siostra na pewno nie było by łatwo.

Dzięki rodzeństwu wchodzimy w bardziej satysfakcjonujące relacje z płcią przeciwną.

Jak już się wykłócimy, na sprzeczamy z bratem lub siostrą to łatwiej nam się dogadać z tą drugą stroną. Lepiej rozumiemy tok myślenia i działanie, oraz znamy taktykę jak dojść do porozumienia.

Dzięki rodzeństwu jesteśmy zdrowsi psychicznie.

Rywalizacja w rodzeństwie wprowadza nas w realia życia w społeczeństwie. A gdy pojawią się większe trudności dobrze mieć kogoś z kim można pogadać, pożalić się, kogoś kto nas zrozumie.

Dzięki rodzeństwu unikamy znęcania się w szkole.

Nie ma jak postrach starszym rodzeństwem :).

Dzięki rodzeństwu jesteśmy zdrowsi.

Głównie chodzi o nadwagę i otyłość, bo przy rodzeństwie trudno się nudzić i nie szaleć. Jeśli chodzi o choroby znoszone do domu zazwyczaj łapią wszystkich, ale z czasem i odporność się niezłą nabiera.

Dzięki dzieciom rozwijamy się jako rodzice.

Nie ma to jak opanowanie gromadki, natłok zadań, bałagan i ciągłe wołanie o pomoc. Bez rozdwojenia nie da rady, ale to za długi temat.

Co to jest miłość?

Kiedyś ktoś przesłał mi zwykły obrazek z niezwykłym tekstem.

milosc

 

Miłość u dzieci widać w codziennych, zwykłych chwilach:

– gdy odbieram ich z przedszkola rzucają się sobie w ramiona jak po długiej rozłące,

– gdy jedno przyjdzie po smakołyka zaraz wyciąga rączkę by dać dla drugiego,

– Kinga wprowadziła zdrobnienie Damianuś,

– gdy ja już tracę cierpliwość Kinga potrafi wkroczyć jako tłumacz języka damianowego.

Moje maluchy choć często się kłócą, to żyć bez siebie nie mogą. Bo miłość to wieczne ścieranie się charakterów, szukanie kompromisów i wspólnych celów. Żadna zabawka, czy najlepszy przyjaciel nie zastąpi rodzeństwa. Dzieci potrzebują rówieśnika do codziennej zabawy, dzielenia się z nim radociami i smutkami. W rodzeństwie dzieci uczą się współpracy, dzielenia się i ustępowania. Te cechy są bardzo pomocne w dalszej drodze, owocują w relacji z rówieśnikami w przedszkolu, szkole, a potem w dorosłym życiu.

Mam brata, z którym raczej wieka miłość mnie nie łączyła, bywało trudno. Ale pomimo wszystko ciesze się, że go mam. Pamiętam scenę z liceum:

W trzy koleżanki narzekamy sobie na naszych młodszych braci. Przysłuchiwała się tamu jedynaczka.

– Jak tak was słucham to cieszę się że nie mam brata -wtrąca.

– No co ty? Lepiej mieć wrednego brata, iż nikogo – stwierdziłyśmy jednogłośnie.- Chociaż pokłócić masz się z kim.

Ospa u dzieci w różnym wieku

Chodzenie do przedszkola ma poważne konsekwencje.  Któregoś dnia odbieram Damiana z przedszkola, a pani informuje mnie, że mały ma ospę. Przeraziłam się na początku- ospa? Już? A co z resztą dzieci? Jak uchronić małą? Sprawa trudna, ale pewnie nigdy by nie było dobrej pory na chorowanie.

Ospa 3-latka

Po przyjściu do domu odkryłam, że owszem Damian ma małą plamkę na brzuchu i na czole, ospy to nie przypominało, tylko rozdrapane ugryzienie komara. Niestety następnego dnia zaczęły się pojawiać kolejne plamki, lekarka nawet znalazła kilka małych bąbelków, więc wyrok się potwierdził. Damian w świetnym humorze wrócił do domu i chwalił się swoimi krostkami. Sam przypominał o smarowaniu, szukał plamek, bo krostek wodnych miał może z 15 i to większość malusich. Wszystko poszło spokojnie, bez gorączki i marudzenia, tylko te nieszczęsne 2 krosty na czole pomimo zaklejania ich plasterkami i smarowania pozostawiły po sobie ślady.

Ospa roczniaka

Za dwa tygodnie zaczęła się druga tura-dziewczyny, czyli dużo cięższa sprawa. Karolcia jako roczniak miała szanse się uchronić moimi przeciwciałami na 50%, no ale się nie udało. Pojawiła jej się krostka na szyi, która źle wróżyła. I się zaczęło- 3 dni gorączkowania, 3 kiepsko przespane noce, 2 krostki na szyi, 6 w pachwinach i plamki na plecach. Pierwsze dni ciężkie, ale potem szybko przeszło, bez wielkich oznak.

Ospa 5-latka

Z Kingą sprawa przedstawiała się znacznie gorzej. Ona nawet po ugryzieniu komara się wścieka, a tu taka dawka bąblów.  Wysypało ją równo, całe plecy, brzuch, boki, głowa. Zaczęło się marudzenie i płakanie. Pomimo ciągłego swędzenia nie pozwalała się smarować. Kinga rzadko choruje, ale jak już do tego dojdzie to do leczenia jest trudna- leki niedobre, maści za zimne, leżeć nie będzie bo jej się spać nie chce, za to na dwór się rwie.

Po naszych dzieciach widać, że koło 3-lat to najlepszy czas na chorowanie. Mała niby miała mało krost, ale gorączkowała i była marudna. Powyżej 5 lat nie bez powodu dostaje się silniejsze leki, Kinga 3 dni była rozpalona, nerwowa i rozbita. Później szybko jej przeszło, ale psychicznie ciężko to zniosła.

– Niech te krosty ze mnie spadną – chodziła po domu i wciąż się otrząsała – ja już nie chce mieć tych strupów. Czemu nie chorowałam na wysypkę wcześniej? To bym już nie pamiętała- żaliła się.

Krosty, krostki i plamki.

Powszechnie krąży opinia, że jak się rozdrapie krosty to zostaną ślady.  Może ma to jakiś niewielki wpływ, ale po obserwacji moich dzieci widzę, że po wielkich bąblach zostają ślady, czy się drapie czy nie. Damian miał dwie wielkie krosty na czole, które pomimo ochrony plastrami i wielokrotnego smarowania zostawiły dwa krążki. Natomiast mała krostka na brodzie, notorycznie drapana – zniknęła.

Bardzo pomocne natomiast jest smarowanie, łagodzi swędzenie, a jednoczesnie zatrzymuje wzrost krostki. Pomimo, że lekarka poleciła smarować tylko krostki, nadgorliwy Damian kazał się wciąż biedronkować na biało, również na czerwonych plamkach, może dzieki temu miał mało krost wodnych. Najgorzej poszło z tymi pierwszymi, które dały znać o chorobie, a zeszły jako ostatnie.

Powrót do zdrowia

Inkubowaliśmy chorobę przez tydzień. Po tym czasie pozwoliłam dzieciom wyjść na trochę na dwór – krostki już zaschły i humor dopisywał. Co ciekawe nawet Kinga i Karolcia nie podały ospy dalej 2-latkowi, który spędził u nas łącznie 15h. Wiec mogę powiedzieć, że u nas chorowali przez tydzień, później już czekaliśmy na opadnięcie strupów. Niestety pomimo krótkiej choroby odporność wraca powoli. Damian zaczął pierwszy, więc posiedział w domu prawie 4 tygodnie, bez siostry do przedszkola nie chciał chodzić. Kinga poszła po dwóch tygodniach. I tak to ten nasz okaz zdrowia za kolejne 10 dni przeszedł bardzo ciężkie zatrucie, potem zapalenie gardła… oj osłabienie jest, nie da się ukryć. Ponoć do 6 tygodni jest słaba odporność, to nam jeszcze trochę zostało.