Archive for » październik, 2010 «

Picasso na chodniku

Kinga rysujeOj, robi się zimno. Na termometrze 2 stopnie. Wyszliśmy na spacer w jesiennych strojach, ale czas wyciągnąć zimowe kurtki i rękawiczki. Przynajmniej dla mnie i małego.

Na klatce Kinga przywitała się z sąsiadką:

– Cześć Pani, – i dodała – nie, nie, ja. – Bo ona sama chce trzymać mamie drzwi, by wyjechał braciszek w wózku.

By ogorzeć się choć trochę w słonku wybraliśmy się wzdłuż kanału na mostek, pokarmić kaczuchy. Mały dał się ululać w wózku,  bo na noszenie w chuście to był słabo ubrany.

Po nakarmieniu kaczek, Kinga przegoniła wszystkie gołębie liczące na okruszki – a dobrze im tak, brudasy! Wreszcie przypomniała sobie, że w torbie u mamy czeka kreda, dostała jedną i zaczęło się ozdabianie chodnika. Coraz sprawniej idzie jej rysowanie. Była kaczka i tory dla ciuchci, oraz kilka nieokreślonych rzeczy.  Zabawa super.

Obawiałam się wpadki, bo Kinga pobiegła w krzaczki i wołała siusiu. Na wystawianie pupy trochę chłodno, musi opanować trzymanie.  Zaczęłyśmy więc wracać. A po drodze mnóstwo szeleszczących liści. Biegała po nich z radością i wyszukiwała największych liściastych kopców. Zebrała bukiet kolorowych liści dla taty i wreszcie udało mi się ją namówić na wejście do klatki. Byłam już nieźle zmarznięta i pragnęłam już ciepła. Kinga wciąż w biegu, więc tylko nosek miała czerwony – trzeba było za nią więcej biegać…

Rodzinka kucyków

Kinga dostała w spadku po ciociach i wujku kolekcje kucyków. To było coś nowego, wiec kucyki przechodzą swój okres świetności wśród zabawek. Tak więc chodzą na spacerki, zwłaszcza do stadniny koni, tuptają po murkach i poznają uroki zabawy w piaskownicy.

Kucyków jest 6 i każdy został już podporządkowany jako członek rodziny. Jest tata, mama, baba, ciocia i dwie dzidzie :). A teraz najciekawsze. Jak przydziela role dziecko, którym nie kierują jeszcze żadne stereotypy, wzorce. Tata to różowy konik o najbujniejszej grzywie, mama turkusowy z warkoczem, a co dalej, zobaczcie sami.

Category: spacery, zabawki  Tags:  Leave a Comment

Plan dnia z maluchami

Przy maluchach dzień jak co dzień. Nie ma wolnych weekendów, spania do 10. Maluchy mają swój rytm dnia,który ciężko nagiąć.

5:00Budzi się Damian. Czasami wcześniej, ale zazwyczaj punktualnie. Zaczyna się od toalety, potem jedzonko, dużo mleczka. Gdy się naje leżymy sobie razem i czekamy na siostrę.

6:00 – Z pokoju obok dochodzą dźwięki Kingi i ciuchci. Zazwyczaj po chwili rozlega się wołanie – Tata!!

7:00 -Jemy śniadanko, po czym tata leci do pracy.

8:00 – Damian zapada w poranną drzemkę na jakieś 0,5-1h. Ja mam czas na sprzątnięcie po śniadanku i zabawę z Kingą.

9:00– Wstaje mały, znów je sporą porcję mleczka. Zaczynają się przygotowania do spaceru.

10:00 – Wybywamy z domu. Zazwyczaj odwiedzamy jakiś sklep, a potem plac zabaw.

12:00 – Wracamy do domku, mały zazwyczaj śpi, ale po wejściu do domu przytomnieje. Teraz pora na jedzonko, trochę zabawy, bajkę…

13:30 – Kinga wskakuje w piżamkę, zbiera ciuchcie i szykuje się do łózia. Jeszcze mleczko i starsza śpi.

14:00 – Po zabawie z mamą i jedzonku mały również zasypia w chuście.

Wreszcie chwila wolnego. Można popisać, sprzątnąć, lub zrobić obiad. Mały śpi różnie 0.5-2h. Od tego w zasadzie zależy ile zrobię.

16:00 – Wraca tata.

17:00 – Wstaje Kinga. Ubiera się i zasiadamy do obiadu.

18:30 – Damian już nieźle marudzi, tzn. że pora na  kąpiel. Pluska się dość długo, ale i tak jest płacz, że już koniec. Jeszcze ubieranie, karmienie, trochę noszenia, znów karmienie i wreszcie zasypia. Jeszcze jakieś przebudzenie na siusiu i dojedzenie.

20:30Kinga zaczyna przebieranie w piżamkę. Zbiera zabawki i wskakuje do łóżeczka. Jeszcze mleczko, mycie ząbków i zasypia.

21:00 – Wreszcie czas wolny. Jeszcze tylko zmywanie, prasowanie, kąpiel itp. No i można iść spać – wreszcie!!Nasze rączki

W nocy pobudka o północy i o 3:00 na karmienie. Tak jak należy co 3h.

Taki tryb dnia nie jest łatwo. Zaczyna mi się kryzys braku snu – rano głowa pęka, a około 15 zaczynam zasypiać na stojąco. Ale to bułka z masłem po tym jaki wycisk dała mi malutka Kinga.

Warszawskie ZOO

pawianyW piątek wieczorem zastanawialiśmy się gdzie iść następnego dnia na spacer. Wówczas padło hasło Kingi:

– Yy, aa, pupa.- w tłumaczeniu dla niewtajemniczonych- małpki z pupą.

Tak więc poszliśmy do Zoo pooglądać pawiany i inne stworzonka. rano za oknem straszyły2stopnie na termometrze,ale wyszło słonko i zrobiło się miło.

Dla mnie i Damiana była to pierwsza wizyta w Warszawskim Zoo. Kinga z tatą odwiedzili je po raz 4!! Nie da się ukryć, że to całkiem inna bajka niż nasze Gdańskie. Zoo to przypomina wielki park w który wkomponowane są wybiegi i klatki. Nie ma tu ciasnoty. Zwierzęta oddzielone są od zwiedzających niskimi płotkami, oraz wąwozem lub wodą.  Nic się nie wydostanie, a w oglądaniu nie przeszkadza siatka. Wybiegi są bardzo urozmaicone, dużo roślinności i innych atrakcji. W Gdańsku przeraził mnie tygrys w małej klatce, tu zwierzaki mają spore wybiegi, pełne roślinności i innych atrakcji. Poszkodowane są jedynie duże ptaki, zwłaszcza nasz piękny bielik.

małpa na pociąguKinga była zachwycona, biegała z miejsca na miejsce, pokazywała zwierzęta.

– Mama, patrz. Tata, patrz… Mama, dzidzia- opowiadała pokazując dużą i małą żyrafę.

Na środku znajduje się wielki plac zabaw dla młodszych i starszych dzieci. Zwierzaki na żetony i magiczny pociąg. Ciężko było Kingę odciągnąć od tych atrakcji.

Damianek zasnął w tramwaju, przespał cały spacer, powrót i jeszcze chwilę w domu. Wreszcie się obudził i płaczem oznajmił, że jego brzuszek jest pusty.

Kinga po powrocie jeszcze trochę pobrykała. Wreszcie dała się namówić na drzemkę. Długo wierciła się w łóżeczku, wreszcie zasnęła i spała do rana :). Nie ma jak porządny spacer.

Category: spacery  Tags: ,  Leave a Comment

Odpieluchowanie Kingi

11 miesiąc życia

Kupujemy Kindze nocnik. Traktuje go jako ciekawostkę, siedzonko do zabawy, ale udaje nam się przynajmniej raz dziennie coś do niego zrobić.

13 miesiąc życia

W ramach wakacyjnego wyjazdu odwiedzamy moją koleżankę, która wprowadza mnie w temat wychowania bezpieluchowego. Od razu mnie to zainteresowało.

14 miesiąc życia

Szukam w necie więcej informacji na temat NHN i zaczynamy wprowadzać teorię w życie.  Przerzucam się na stosownie w domu pieluszek tetrowych. Jednorazówki pozostają na spacery i do spania.

Na pierwsze efekty nie trzeba było długo czekać. Kinga zaczęła bez problemu siadać na nocnik, gdy się zsiusiała w pieluchę czasami pokazywała, że ma mokro. Po jakimś czasie nie spędzała na nocniku dłużej niż minutę, po prostu siadała i robiła co trzeba – nauka ta bowiem opiera się na tym, by dziecko nauczyło się robić siusiu, gdy siedzi na nocniczku, a nie trzymać, gdy ma pełny pęcherz.

Dziennie moczyła od 2 do 7 pieluszek, ale zazwyczaj były to 4. W czasie gdy Kinga się kąpała ja je szybko przepierałam, to nie był duży problem.

Rok i 8 miesięcy

Stwierdziłam, że najwyższa pora zrezygnować z pieluch. Bywało, że wstała z nocnika i zaraz przyleciała mokra. Przez 2  tygodnie siusiała po nóżkach, a potem już  coraz lepiej opanowywałyśmy ten problem. Ze względu na duże łaknienie trzeba było ją dość często sadzać. Rano potrafiła wypić 2 butle, wówczas siusiu było zazwyczaj co 15 minut przez godzinę. Przy umiarkowanym piciu, wystarczyło sadzanie co godzinkę. Gdy dłużej nie piła potrafiła 2h nie siusiać.

Pewniaki:Kinga na nocniku bawi się w umywalce.
– gdy nalewam wodę do wanienki na kąpiel sadzam ją w nocniku na pralce. Bardzo lubi patrzeć jak leci woda i siusiu taż wtedy leci,
– gdy bawi się wodą w umywalce.

Rok i 10 miesięcy

Kinga pije znacznie mniej i… już sama woła kiedy trzeba na nocniczek. Zrobienie siusiu do nocniczka sprawia jej wiele radości. Również jak jesteśmy u kogoś to woła i chętnie robi do toalety.  To się nazywa wygoda. Udało się. Używamy jeszcze pieluszek na spacery i do spania.

2 lata

Zaczęły się upalne dni. Postanawiam chodzić z Kingą na spacer bez pieluchy. Główny problem polegał na tym, że na dworze nie ma nocnika, więc gdzie biec?  Po paru razach z mokrymi majtkami wreszcie się przełamuje i zaczyna robić na trawkę. Zabieram na wszelki wypadek ze sobą majtki na zmianę.

Teraz

Kinga już ładnie woła czy w domu, czy na dworze. Wpadki zdarzają się może 2 raz na miesiąc.

Pozostaje problem kupki, która jeśli nie trafi się do rannej pieluszki, to zazwyczaj ląduje w majteczkach. Zdarza jej się to tylko w domu. Zazwyczaj biegnie do siebie do pokoju lub się gdzieś chowa. Jak ktoś do niej podchodzi woła „sio”. Jak jest po wszystkim o sztywnych nogach idzie do łazienki i woła – Mama, Pupa! No taki problemik jeszcze mamy.

Pieluszki stosujemy jeszcze do spania. Jak ten problem pokonać? Pierw muszę opracować technikę usypiania bez butelki mleka.

Mała starsza siostra

po przyjeździe ze szpitalaWiele osób się mnie pyta – Jak to jest z dwójką maluchów?

Odpowiedz nie jest prosta. Często taki duet daje w kość, czasu wolnego ciągle brak. Ale tak naprawdę nie jest tak źle jak się obawiałam.

Słyszałam od wielu osób, że po pojawieniu się młodszego rodzeństwa, starsze dziecinnieje i cofa się w samodzielności. U Kingi odezwała się jedynie chęć jeżdżenia w wózku, którego już dość długo nie używała.

Kinga bardzo niecierpliwie oczekiwała rodzeństwa. Gdy dzieliła się jedzeniem mama dostawała dwie porcje, dla siebie i dla dzidzi. Gdy widziała malutkie dzieci pokazywała na brzuszek, że tam też jest dzidzia. Obiecała, że będzie mamie pomagać i dzielić się zabawkami z bratem.

Gdy wróciłam ze szpitala Kinga była zachwycona, wpatrywała się w braciszka, pokazywała zabawki, książeczki. Gdy wyszłam z nią na dwór, podczas gdy mały spał, jak tylko usłyszała, że brat się obudził biegła do domu bardzo przejęta.

Teraz siedzę większość czasu z dwójką maluchów w domu. Kinga bardzo przejmuje się braciszkiem, biegnie do jego pokoju, gdy się obudzi, na spacerze buja go w wózeczku jak robię zakupy. Często jak znajdzie buteleczkę lub zabawkę brata zaraz je mi przynosi.

Stara się również pomagać w domu (jak ma dobry nastrój, zazwyczaj przed spacerem). Czasami wychodzi jej to odwrotnie – wyciąga mi nie te buty, rozpakowuje jedzenie, wyjmuje różne rzeczy. Jednak często jest bardzo pomocna. Wciąż zapominam o pieluszce tetrowej do buzi, dopiero jak zacznę karmić to się okazuje że nie wzięłam, wówczas z radością ją przynosi.

Próbuje stosować Naturalną Higienę Niemowlaka i na początku używałam nocnika Kingi, co jej się bardzo nie spodobało. Pewnie dzięki temu, że stosuje tą metodę starsza nie miała powrotu do pieluszek, wręcz przeciwnie, nauczyła się sama zdejmować majteczki, spódnicę i siadać na nocnik.

Również przeznaczenie jej łóżeczka i karuzeli dla Damiana przyszło z wielkim trudem. Coraz częściej jednak daje mu jakieś zabawki.

Kinga wyznaczyła podział ról, mama do brata, a tata jest jej. Jak tylko mały zacznie marudzić to wołam mamę, nie lubi jak tatuś bierze Damianka na ręce. Najlepsza konfiguracja – Damianek u mamy, a ona u taty na opa.

Problematyczne jest karmienie, gdy jestem z nimi sama. Na początku, podczas karmienia na leżąco, Kinga przynosiła kołderkę i kładła się obok. Z czasem zaczynała się coraz bardziej kręcić i pchać na brata.  Nawet jak z małym siedzę i Kinga się niecierpliwi to siada obok i zaczyna go kopać. Ale to naprawdę, gdy mały długo nie może zasnąć i marudzi. Teraz dorobiliśmy się pomocy technicznej w takich sytuacjach – kupiliśmy telewizor – włączenie Stacyjkowa lub Myszki Miki zazwyczaj zadowala Kingę i pozwala mamie zająć się bratem. Zło konieczne. Pocieszam się, że bajki w miarę mądre.

Wyprawa do hipermarketu

Dziś kolejny wietrzny dzień. Zaczyna nas to już męczyć, ciężko się chodzi, Kinga trochę się boi raptownych zrywów. Postanowiłam więc wybrać się z dziećmi do Reala. Zapakowałam małego w chustę, plecak na plecy i w drogę. Mały trochę marudził przed wyjściem, ale na przystanku wreszcie odleciał. Kinga cieszyła się, że może znów przejechać się tramwajem, a potem przeszkloną windą i spacer kładką nad ulicą.

W sklepie Kinga zasiadła na siedzonku w wózku na zakupy i zaczęło się kluczenie alejkami. Zatrzymałyśmy się w odzieżowym. Dla siebie nic nie znalazłam, dla starszej też polowanie na rajstopki nieudane- tylko resztki w porozrywanych opakowaniach. Dla małego za to wybrałyśmy polarowy dresik i 3-pak body. Jeszcze odwiedziny w dziale pieczywa i do kasy. Kinga pouśmiechała się trochę do pani i dostała 2 gogosy, choć dają za wydane 50, a my tej sumy nie przekroczyłyśmy.

Potem jeszcze parę atrakcji się znalazło. Były lody u Grycana, dla Kingi truskawkowe :). Wreszcie siadłam na ławce i zbudziłam śpiocha. Z uśmiechem otworzył oczka i wyssał porcję mleczka. W tym czasie siostra testowała karuzelę i różne autka. Porozstawiali tam takie cuda na żetony.Kinga w aucie

Jeszcze powrót do tramwaju, częściowo po schodach, bo już ktoś windę zdążył popsuć. Kinga wykazywała oznaki zmęczenia, chciała wysiadać w połowie drogi, ale ostatecznie usiedziała i grzecznie zaszła do domu. Mały całą drogę uśmiechał się do pań w tramwaju, które się nim zachwycały – ma wzięcie :).

W domku Kinga szybko padła, wskoczyła w piżamkę i poszła spać. Damian pobrykał jeszcze godzinkę i zasnął przy jedzeniu. A ja mam wreszcie chwilę wolnego na poklikanie.

Problemy z obcinaniem paznokci już za nami

U większości maluchów przychodzi taki czas, kiedy zaczynają się buntować przeciw obcinaniu paznokci. To zrozumiałe, małe dziecko jak już nauczy się chodzić, dotykać i odkrywać świat, jest w ciągłym ruchu. Rączki coś sprawdzają, podjadają, dotyka, trudno jest więc im usiedzieć w miejscu i poddać się spokojnie takiej dziwnej operacji.

Kinga ma ten okres już za sobą, sprawdziła się metoda „na krokodylka”. Przecież nożyczki to taki mały krokodylek, który jest bardzo głodny i bardzo lubi chrupać paznokietki. Krokodylek robi „mniam, mniam” a dziecko się cieszy.

Przykład również świetnie działa. Gdy Kinga widzi, że ktoś obcina paznokcie woła „mniem, mniam” i wyciąga swoje paluszki, nawet jeśli ma króciutkie.

Po pojawieniu się brata doszła jeszcze mała zazdrość. Skoro  mama obcina paznokcie bratu to ona na to „mama ja tyż”. No i problem z głowy.

A teraz mała anegdota na temat.

Byliśmy u koleżanki, ja w innym pokoju karmie małego i przybiega Kinga:

– Mniam, mniam – pokazując rączkami jakby gryzły.

– Jesteś głodna?

– Nie, mniam, mniam – powtarza słowa i charakterystyczny znak rączkami, który bynajmniej wcześniej nie towarzyszył oznakom głodu.

Nie mogę wpaść na pomysł o co chodzi wiec strzelam:

– Rączki ci się kleją od jedzonka?

– Nie, mniam, mniam.

– No to co chcesz?

– Mniam, mniam. – hasło się nie zmienia.

Po jakimś czasie wychodzę z pokoju i co słyszę:

– Gdzie ja schowałam moje cążki do paznokci? 🙂

Kinga tak chciała pomóc, a ja nie wpadłam na to, że tym razem chodzi o głodnego krokodylka.

Naturalna Higiena Niemowlaka – ale o co chodzi??

Część wpisów na tym blogu chciałabym poświecić Naturalnej Higienie Niemowlaka (NHN), inaczej zwanej wychowaniem bezpieluchowym. Zapoznała mnie z tym rok temu koleżanka, która tak chowała swojego synka i od razu mnie ten temat zafascynował. Na początek dla niewtajemniczonych kilka słów wstępu, o czym właściwie mówię.

Niemowlę nie potrafi się porozumiewać, płaczem daje znak, że coś jest nie tak, rodzice powoli zaczynają rozumieć, lub domyślać się, czy chodzi o głód, zmęczenie, czy zimno. Ale to małe stworzenie daje również znaki, że coś się dzieje w brzuszku i że musi się wypróżnić. Te znaki są rzadko dostrzegane i zazwyczaj pomijane. Czasem poda hasło – „oj zaraz będzie kupka” – i czekamy na kupkę.

NHN polega na odczytywaniu znaków i umożliwienie malcowi załatwienie potrzeby do nocnika lub toalety. Wymaga ona na bacznej obserwacji dziecka, nawiązania z nim relacji, która pozwoli nam zrozumieć dawane przez niego sygnały.  W miarę obserwacji zaczynam dostrzegać systematyczność i pozwala to na przewidzenie potrzeby. Dziecko im młodsze, tym szybciej łapie o co chodzi. Metoda ta pozwala dziecku oswoić się z nocnikiem i szybciej pozbyć się niewygodnej pieluszki.

Zakładając dziecku pieluszkę i ignorując jego słabe znaki przyzwyczajamy małego do załatwiania potrzeb pod siebie, dlatego później ciężko jest zmienić ten nawyk. Niemowlę wysadzana na nocnik uczy się coraz wyraźniej dawać znaki o swoich potrzebach. Oczywiście nie polega to koniecznie na zrezygnowaniu z pieluch, stosuje się je jako zabezpieczenie, a nie jako miejsce wypróżniania.

Przy Kindze zaczęłam stosować tą metodę gdy miała 13 miesięcy – zdecydowanie za późno, ale i tak załapała. Damian pierwszą kupkę do nocnika zrobił mając tydzień i o tym jak nam idzie głównie będę pisać. To naprawdę niesamowite oblicze macierzyństwa, budowanie relacji z dzieckiem od pierwszych dni. Zadziwia mnie, ile taki brzdąc rozumie, ile potrafi powiedzieć. Wszystkich zachęcam do tej przygody – naprawdę warto!