Tag-Archive for » śnieg «

Nasz Mont Everest, czyli zimowa wyprawa do przedszkola.

Wyjście do przedszkola, rzecz codzienna, banalna, ale czy prosta?

2 dzieci + pies + pada śnieg + mama sama + przedszkole na wysokościach = nasz Mont Everest

Wstajemy

Za wstawaniem do przedszkola u nas nie ma problemu. Damian wstaje punkt 6:00, zaciąga mi kołdrę i swoim wymownym „yy” oznajmia, że koniec spania. Pół przytomna wędruję do kuchni, serwuje mu coś do jedzenia i picia, a sama owinięta w ciepły szlafrok próbuje jeszcze troszkę poleżeć na kanapie. Chwila na rozbudzenie i zaczyna się akcja. Przygotowywanie śniadania, przebieranie, zabawianie.

Koło 7:00 wstaje Kinga, zaczyna szperać w szafkach i wybierać strój, nierzadko  letnie. Po dłuższych namowach wiekszy brzdąc ubiera letnią bluzkę na długi rękawek, rajstopki i spudnice („Ja nie jestem chłopcem, chłopcy chodzą w spodniach”). Gdy dwójka maluchów jako tako napełni brzuszki energia ich rozpiera i zaczyna się szaleństwo.

Wychodzimy

8:00 – pora się zbierać. Szykując stos ubrań próbuje namówić dwie biegające istotki do współpracy. Tylko spodnie, kurtka, rękawiczki, szalik, czapka, buty x3 i gotowe. Wreszcie udaje mi się przenieść tornado na podwórko. Punkt pierwszy zaliczony.

Odśnieżamy

Po nocnym i porannym prószeniu, wszędzie pięknie biało, dzieci są szczęśliwe, ale szara rzeczywistość polskiego prawa wymusza na nas zgarnięcia tej puchowej pierzynki z chodnika przed domem. Wyciągamy więc łopaty, szufle, grabie i robotę czas zacząć. W trójkę idzie nieźle puki Kinga nie odśnieża na wstecznym.

Po odpracowaniu swojego jeszcze wizyta z Ajrą na ogródku, by psiak mógł sobie ulżyć.


W drogę

Wyciągamy sanie i w drogę. A droga jak to miejska, a to przejścia przez czarną ulicę, a to gorliwy sąsiad odśnieżył cały chodnik, nie zostawiając krzty śniegu – życie w mieście. Do przedszkola, jak by nie patrzeć wciąż pod górkę. Ciągnę wiec ile się da, raz jedno, raz dwójkę. Raz po śniegu, raz po chodniku, innym razem środkiem ulicy (tylko na środku tej jedno jezdniowej ulicy dwukierunkowej ostało się trochę śniegu). Wreszcie docieramy do celu, ja cała zgrzana, Kinga cała biała, a Damian cały zmęczony. Moja Roszpunka rozbiera się zostawiając ubrania na grzejniku i wesoło biegnie do grupy.

Droga powrotna za to z górki i z samym Damianem, wiec znacznie lżej, choć nie po maśle. Gdy po około 1,5h wracamy do domu, młody jest zazwyczaj wystarczająco zmęczony by zjeść coś, wydudnić butlę mleka i zapaść w błogi sen.

Kocham zimę 🙂

Zimowe spacery

Zima sypnęła śniegiem już w listopadzie i tak ładnie trzyma, mam nadzieje, że przynajmniej do świąt. Białe święta – to chyba to o czym każdy marzy.
Kinga cieszy się bardzo gdy padał, patrzyła przez okno i wciąż wołała:

– Mama patrz, śnieg.

Na powitanie zrobiła z tatą i kolegą wielkiego bałwana. Obklejała go śniegiem, lepiła kulki. Później nadszedł czas na grę w piłkę, w taki dzień do domu by nie wracała.

Przez kolejne dni mróz nie był jej straszny, takim brzdącom chyba nigdy nie jest zimno. Gdy ja zmarznięta chowałam się do klatki, Kinga tylko powtarzała, że jeszcze nie wracamy:

– Mama jest śnieg- to przecież nie można od tak iść do domu.

Teraz każdego dnia cieszy się  na nowo, wchodzi w zaspy po kolana, przekopuje go łopatą, rozrzuca dookoła. Fascynuje ją ten biały puch niesamowicie.
Dziś zabraliśmy łopatkę i wywrotkę. Wiatr trochę zbyt mocno wiał, więc auto trzeba było unieruchomić w zaspie śniegu. Kinga wypełniła pakę mocno ubitym śniegiem i ciągnęła załadunek pod dom. Tam nastąpił wielki rozładunek i autko wróciło do domku.
Damian z wózka z ciekawością ogląda co się dzieje dookoła, zauważa każdy ruch, biegające psy, bawiącą się siostrę. Zdarza mu się zasnąć po krótkim marudzeniu. Sprawdzone usypiacze- szum samochodów i krzyk kruków w parku. Czasem jednak nachodzi go chęć na koncert, wówczas nie pozostaje nic innego jak wracać do domu.
Oczywiście jak temperatura spadła poniżej -10, to spacer sobie odpuściliśmy. Ale w pozostałe dni staramy się codziennie wychodzić. Mały się hartuje. Niestety lubi się ślinić i to jest spory problem na mrozie. Buzie zasłaniam mu dopiero jak śpi, zaśliniony kompres na twarzy to nie jest dobry pomysł. A tak to staram się mu często buzię wycierać,