Archive for the Category »ogólne «

Prezenty, czyli świąteczne szaleństwo cenowe

Koraliki dla KingiMikołajki, prezenty pod choinkę, a u nas jeszcze urodziny małej. Okazji mnóstwo, zachcianek również. Na szczęście mała jeszcze nie ma lisy życzeń, ale wypada, by coś dostała. Starszaki za to mają już spore zainteresowania. Na szczęście Kinga jest na tyle rozgarnięta, że wybiera z głową, Damian chce wszystko co mu w oko wpadnie. Trochę trwało tłumaczenie, by dzieci zrozumiały zasady:

1 – Prezenty są na specjalne okazje,

2 – Trzeba się zdecydować na jedną, ewentualnie dwie rzecz.

To pozwala dzieciom dobrze przemyśleć swój wybór i uczy cierpliwego oczekiwania. Wyczekany, wymarzony prezent daje znacznie więcej radości.  Gdy życzenia za szybka się spełniają rośnie wielka lista kolejnych zachcianek, a radość z otrzymanych zabawek szybko gaśnie i miejsca w pokoju brakuje.

A jak nie zbankrutować na zabawkach? Tu pomocne są portale i sklepy internetowe, można kupić taniej nowe zabawki, bez latania po sklepach. Np. w internetowym Smyku jest wiele promocji, które tradycyjnych sklepów nie dotyczą. Warto więc pierw sprawdzić ofertę na stronie. Co ważne przy odbiorze w Empiku za przesyłkę się nie płaci, wiec koszty dodatkowe odpadają.

Dla cierpliwych polecam zakupy w Chinach i Hongkongu – według zasady kupuj u źródła. Skoro i tak wiele rzeczy kupujemy made in China  to po co płacić pośrednikom. Oczywiście  nie namawiam na daleką wyprawę w nieznane, wystarczy skorzystać z eBaya. Często zakup w Chinach wraz z przesyłką jest znacznie tańszy niż zakup w okolicznym sklepie. Tylko trzeba mieć cierpliwość i kupować przed czasem, bo paczka idzie, a raczej płynie około 3 tygodni.

Jest również mnóstwo okazji kupienia używanych zabawek w świetnym stanie, czasem w zestawach za niewielkie pieniądze.

Na aukcjach Allegro kupiłam ostatnio:

– wielką siatę ubrań dla Damiana -23zł,

– 5 dużych aut i tor wyścigowy – 53zł,

– dla Kingi 2 pudła koralików do biżuterii – 3zł !!

– kombinezon dla Kingi – 32 zł.

Druga możliwość to TablicaCzęsto w naszej okolicy ma ktoś na zbyciu coś co dla nas jest pożądane. Można się również umówić na wymianę np. ubranek dziecięcych. Zresztą reklama tablicy w telewizji jest bardzo trafna. Ja zamiast zawalać piwnice, czy strych wiele rzeczy sprzedałam lub oddałam.

 

Apteka internetowa da się lubić

Kiedyś słyszałam, że powstają pierwsze apteki internetowe. Wydawało mi się to nieco dziwne, bo rzadko chodziłam w takie miejsca, a jak już  to z receptą. A jak przez net zrealizować receptę?

Wraz z pojawieniem się dzieci, problemami zdrowotnymi ilość farmaceutyków wzrosła, ich ceny mnie wielokrotnie powalały. Nauczyłam się radzić sobie po domowemu, bo nie zawsze trzeba receptę zrealizować, zwłaszcza jeśli się ma w domu zamiennik. Gdy słyszę od lekarki- Ta maść jest ok, ale przepiszę pani taką inną, … – jak jest ok, to po co mi kolejna, a potem tony niezużytych leków rosną. Kupowanie z głową to podstawa.

Jest jednak wiele leków, które kupujemy bez recepty i tu właśnie apteki internetowe okazały się świetnym rozwiązaniem. Kupuję przez internet zabawki, ubrania, płyty, książki, a od niedawna i leki.

A zaczęło się tak:

Karmiąc malutką powinnam brać multiwitaminę. Kupowałąm Falvit Mama, bo zazwyczaj jest najtańszy, co nie znaczy, że tani i nie zawsze dostępny. Nie chcąc przepłacać, więc sprawdziłam na ceneo ile powinien kosztować. Poszłam do osiedlowej apteki i pani oznajmiła mi że tyle kosztuje, ale opakowanie 30, a nie 60 tabletek. Podziękowałam i wyszłam. Kupując nawet jedną paczkę i płacąc za przesyłkę 12zł wyjdzie mi taniej przez neta.

Zaczęłąm klikać, szukać i wybrałam aptekę z Gdańska z możliwością odbioru osobistego.  Przeglądając ofertę moje zdziwienie rosło coraz bardziej. Na lekach do 20 zł można zaoszczędzić kilka złotych, a na tych  powyżej 30 zł… połowę ceny. Tak więc kupiłam krople dla dzieci za pól ceny i mój Falvit. Również emolienty do kąpieli dla maluszków dostępne są za pół ceny. Sprawdza się stara prawda, najwięcej zarabiają pośrednicy, więc trzeba ich omijać i kupować jak najbliżej źródła.

Warto również przeglądać okazje i wyprzedaże. Krótkie daty ważności to czasem 3 miesiące, co często wystarczy na zużycie leku lub kosmetyku. W tradycyjnej aptece sprzedali mi maść ważną jeszcze tylko 2 tygodnie za normalną cenę.

W okazjach kupiłam również  syrop za pół ceny, bo bez pudełka. A przecież pudełko i tak  po zakupie ląduje w śmieciach.

Wszystkim którzy nie próbowali polecam apteki internetowe, warto sprawdzić ich ofertę i porównać z cenami lokalnymi. Może nie wszystko jest tam tańsze, zawsze warto się upewnić, ale wiem że na moich zakupach zaoszczędziłam kilkadziesiąt złoty, wiec jakby co koszt wysyłki się zwróci kilkakrotnie, a z domu nie trzeba wychodzić.

Chodzę do Biblioteki… z dziećmi

Gdy chodziłam do szkoły biblioteka nie kojarzyła się z zabawą. Możne tam wypożyczyć książkę, posiedzieć w czytelni, gdzie musi być cicho. To był wieczny problem w szkole i na studiach, czytelnia to cisza i nawet wspólnie robić sprawozdania było trudno.

logo_top

Na szczęście biblioteki zmieniają swoje oblicze idąc z biegiem czasu i znów przyciągają tłumy. Pomimo internetu i tak ludzie odwiedzają te miejsca. Biblioteki multimedialne to multum możliwości. Można przyjść tu na kawę i poczytać gazetę, skorzystać z internetu, pograć na instrumentach, obejrzeć film, czy spotkać się na naukę języka. Jest też sala ciszy, ale dużo jest miejsca dla tych niepokornych. Tak przynajmniej jest w Manhattanie.

Co jeszcze przyciąga ludzi? Różne spotkania tematyczne, konferencje. Dla każdego coś się znajdzie. A że to blog dziecięcy, to napisze dlaczego Kinga tak lubi bibliotekę.

Nasz przygoda z biblioteką zaczęła się w wakacje. Kinga trafiła na zajęcia zorganizowane dla dzieci podczas wakacji. Codziennie między 10, a 12 dzieci spotykały się z Panią Bajką i wykonywały zadania od Wielkiego Maga. Tory przeszkód, zabawy i rozmowy, a na koniec praca twórcza, czyli coś dla małych plastyków. Kinga z radością biegła na codzienne spotkania, dumnie przynosiła kolejne wyczarowane księżniczki, kubeczki, czy ptaszki. Jedynie wyjazd na plażę był wstanie ją przekonać do rezygnacji z zajęć.

Wakacje się skończyły, dzieci przeżyły spotkanie z Wielkim Magiem, nadszedł czas powrotu do przedszkola i szkoły. Ale zostały zajęcia dla najmłodszych, tych przed przedszkolem. Maluszki mają okazje się poznać i wspólnie pobawić. Dla starszych są zajęcia tematyczne wieczorem.

zdjęcie-4

Weszło nam już w zwyczaj, że raz w miesiącu jedziemy na Teatrzyk, czyli krótkie przedstawienie połączone z pracą twórczą.

Właśnie wczoraj obejrzeliśmy teatrzyk cieni. Był wierszyk Brzechwy o grzybach, a potem dzieci zbierały grzyby, które wyrosły w bibliotece. Następnie wycinanie i malowanie grzybków. A gdy część oficjalna się kończy, zostaje jeszcze szaleństwo z pufami i pływanie statkiem.

Co oczywiście łączy się nieodzownie z zajęciami?? Wypożyczenie książek. Kinga i Damian już wiedzą gdzie są półki dla dzieci i szukają coś ciekawego dla każdego. Nowa książka to nowa przygoda, bo przecież bez bajki czytanej nie da się zasnąć.

Imieniny wszystkich świętych

sw. kinga

Dzień Wszystkich Świętych to wspaniały dzień, wszyscy możemy świętować, bo mamy imieniny. To nie dzień zmarłych, ale Wszystkich Świętych, Zaduszki są następnego dnia. Tak więc nie powinniśmy zapominać o obdarowywaniu się ciepłymi spojrzeniami i uściskami, bo wszyscy mamy imieniny. Radujmy się swoją obecnością i świętych obcowaniem.

Z tej to okazji postanowiłam przybliżyć dzieciom ich świętych. Nasi patroni powinni być dla nas wsparciem i drogowskazem.  Ze względu na poziom komunikacji i zrozumienia głównie skupiłam się na Kindze.

Kinga ma wspaniałą patronkę, wybrałam ją również sobie  na bierzmowaniu. Św. Kinga była węgierską księżniczką, która poślubiła księcia polskiego. W darze zamiast klejnotów przyniosła Polsce sól. Z ziemi ojczystej nie zabrała kosztowności tylko górników. Pierścień zaręczynowy wrzuciła do szybu kopalni na Węgrzech. Po weselu wybrała się w podróż i w poszukiwani soli i pierścienia. W Wieliczce nakazała górnikom kopać. W pierwszej wydobytej bryle soli tkwił pierścień.

O św. Kindze krąży o niej wiele legend, jej historia to jak bajka dla mojej małej księżniczki. Życzę Wam równie wspaniałej przygody ze świętymi.

 

Zmiana czasu w oczach mamy

eksperymenty z zegaremOd dzieciństwa nie lubiłam tej zabawy ze zmianą czasu. Trzeba wstać w nocy 😉 przestawić zegarki i to we właściwą stronę. Spać dłużej nie wychodzi, wstać wcześniej – niefajnie. W podstawówce zdrzyło mi się czekać godzinę pod szkołą, bo po weekendzie u dziadka nie przestawiliśmy zegarków i o 6.30 zapukałam do szkolnych drzwi.

Ale prawdziwa masakra zaczyna się przy małych dzieciach. Teraz już  nie ma – śpimy o godzinę dłużej. My jak narazie od niedzieli śpimy o godzinę krócej. Dzieci chodzą spać według nowego czasu, ale wstaja po staremu. Jak przestawić ich zegary??

Karolina wstaje rano pierwsza, na początku jest ok, ale zaraz zaczyna się  marudzenie. Zasypia już o 9, ale nie pośpi zbyt długo, dlatego jest wciąż niespokojna. Wieczorem też lubi pomarudzić, że jej jeszcze spać nie kładę.

Damian nadrabia stratę w przedszkolu na leżakowaniu, jak go odbieram jest jednak skwaszony, że za krótka drzemka była.

Kinga to jest sprawa najtrudniejsza. Niewyspana = rozkrzyczana. Pomimo że wstaje wcześniej ma problem z ubraniem się, uczesaniem, nic nie chce, złości się o wszystko. Ona może by i pospała dłużej, ale Damian zazwyczaj ją obudzi. Od urodzenia miała problemy z zasypianiem, wiec w dzień się nie położy by odpocząć tylko się o wszystko złości i wciąż są prowokowane przez nią kłótnie.

I tak wróciłam do czasów małej Kingi. Dzień zaczyna się po 5. Dziś starszaki spały do 6. Potem zabawa z ubieraniem, czesaniem. No i śniadanie trzeba zjeść, bo do 8 to za długo czekać. Wyjście do przedszkola, pytania czemu autobus pojechał bez nas, bo jak się wcześniej wstanie to trudno na niego zdążyć. Potem usypianie małej i wreszcie czas na poranną kawę.

To do następnej zmiany czasu, tamta zawsze lepiej nam wychodzi.

Naszyjnik – koralik po koraliku

IMG_1581Ponieważ u Kingi sezon urodzinowy, więc był pomysł na bukiet z liści, a teraz naszyjnik.

Własnej roboty biżuteria to zabawa, ćwiczenie precyzji i cierpliwości, a na koniec jaka satysfakcja. Jest to również oryginalny, wspaniały prezent dla koleżanek. Dziewczyny bardzo się cieszą jak mają takie same coś. Ciekawe, że z czasem z tego wyrastamy.

Kinga dostała pudełko koralików. Jest prawdziwą dziewczyną, która uwielbia się stroić, więc takie pudełko to ogromny skarb. Tyle pomysłów, możliwości i tyle dziewczęcego zachwytu.

Nasz pomysł to naszyjnik z drobnych koralików z kwiatkami.

Materiały: koraliki, mulina, igła-cerówa dokładnie stępiona.

zdjęcie 1-3

zdjęcie 2-3

zdjęcie 3-2

 

Mulinę nawlekamy na igłę. Na końcu zawiązujemy supełek na koraliku lub czymkolwiek małym z dziurką- by koraliki nie uciekały.

 

Zaczynamy nawlekać po prostej.  Z tym Kinga świetnie radziła sobie sama, wybierała kolejność kolorów.

 

Kwiatek – tu musiałam jej nieco pomóc.

 

Nawlekamy płatek(1), środek, trzy płatki (2,3,4). 

 

Następnie przewlekamy nitkę ponownie przez 1 płatek i formujemy kółeczko z płatków.

 

Nawlekamy kolejne dwa płatki (5,6) i przewlekamy nitkę przez koralik-płatek 2.

 

Formujemy kwiatek dobrze naciągając nitkę, by później nie było zbędnych odstępów.

 

Następnie już nawlekamy po prostej, aż do kolejnego kwiatka.

 

I tak kilka razy, aż uzyskamy pożądaną długość, umożliwiającą przełożenie małej główki.

 

 

Mama może wszystko

mama_moze_wszystko250Czas na relację z kolejnego spotkanie.  „Mama może wszystko – możliwości, jakie dają Fundusze Europejskie kobietom powracającym na rynek pracy”- tak brzmiał temat. Jako mama bezrobotna, a poszukująca pracy postanowiłam sprawdzić co i jak.

Spotkanie w CH ETC w Gdańsku- miejscówka dobra, łatwy dojazd. Dla dzieci powyżej 1,5 roku zorganizowane były zajęcia w sali zabaw, świetna sprawa, choć mnie nie dotyczyła. Karolinka za mała, a starszaki w przedszkolu. Mała została więc z babcią, a ja miałam szansę wyskoczyć i posłuchać conieco.

Spotkanie odbywało się w niewielkiej sali, kilkadziesiąt mam, kilkoro maluszków i prowadzący. Atmosfera całkiem miła, materiały dla mam i upominki dla dzieci. W przerwie przekąski, herbata, kawka i przyjemne rozmowy. Zasadniczy problem techniczny to wzorzysta ściana, na której prezentacje były słabo widoczne. Na szczęście większość była w otrzymanych materiałach.

Co do wartości merytorycznej to było sporo o możliwościach dofinansowania, wsparcia pomostowego i pożyczek potrzebnych na założenie działalności gospodarczej- gdzie ich szukać, na co można dostać, jakie są wymogi i ile trzeba na to czekać. Większość tematów dotyczyła zakładania własnej działalności. Było również dużo o szkoleniach i warsztatach podnoszących kwalifikację, jak również tych, które pomagają nabrać pewności siebie, oraz odnalezienie swojej działki, w której możemy się  sprawdzić.

Kolejne instytucje prezentowały możliwości jakie dają mamą- jakie szkolenia, jakie wsparcie.

Takie warsztaty  nie powiedzą nam co mamy robić, czy szukać pracy na etat, czy zakładać działalność (choć w tą stronę były ukieronkowane). Nie wybiorą za nas ścieżki kariery. Są jak drogowskazy, które pokazują gdzie szukać i jak. To pokazanie ludzkiej, pomocnej twarzy dużych instytucji. Ukazują możliwości wsparcia finansowego, jak również doradztwa zawodowego i prawnego. A co najważniesze, często można uzyskać tą pomoc za darmo.

Jedno co wiele z nas dobijało to wiek do 30 lat. W wielu ofertach pracy widnieje -wiek do 26 lat, mile widziany status studenta. A tu limit podnieśli do 30, po 30 radzcie sobie same, lub czekajcie do 50. Oczywiście nie wszędzie te kryterium było, ale znaczna część niestety je zawierała.

Czy dla mnie te warsztaty były pomocne? Na pewno pokazały mi sporo możliwości, że Urząd Pracy to nie tylko rejestracja bezrobotnych, ale również pomoc merytoryczna. Jest wiele szkoleń i warsztatów, choć ich cany nawet po dofinansowaniu nie są niskie, ale może coś kiedyś ciekawego mi się uda znaleść. Jak narazie szukam pracy na etat, oby się wreszcie udało.

 

 

Daj się ponieść… fotografii

tydzien_bliskosci_2013Właśnie dobiega końca Tydzień Bliskości. Z tej to okazji Klub Kangura zorganizował sporo ciekawych spotkań na terenie Trójmiasta. Przejrzałam wiec program i wybrałam- co blisko i co ciekawe. Wypadło na spotkanie w Klubie Rodzica Start na Zaspie. Zaspa bliżej na pieszo niż samochodem, wiec wsadziłam szkrabinę w chustę i poniosłam małą w błogi sen, a siebie na spotkanko o tym jak robić udane zdjęcia dzieciom.

Moja przygoda z fotografią

To bardziej przygoda z fotografami. W gronie moich najbliższych nie brakuje pasjonatów fotografii, ludzi znających się na tajnikach ekspozycji. Ja byłam obok tego, czasem przed obiektywem, ale nigdy za.

Wiec czemu takie warsztaty, taki temat? A bo jak to w życiu bywa – jak coś chcesz to zrób to sam. Moje dzieci mają mnóstwo zdjęć, ale ja tych zdjęć nie mam. Wywołanie zdjęć cyfrowych zajmuje znacznie więcej czasu niż dawne wywoływanie filmu z aparatu. Zdjęcia trafiają do mnie po paru miesiącach, a czasami nie trafiają wogóle. Jak chcę mieć zdjęcia dla siebie, znajomych, czy na bloga to robię je sama, zazwyczaj komórką, czyli głópawką. Czas to zmienić.

Daj się ponieść… fotografii, czyli jak robić udane zdjęcia dzieciom. 

Do Klubu Rodzica na Zaspie trafiłam po raz pierwszy – nieduża sala w bibliotece, trochę zabawek, pufy-klocki, dzieci i uśmiech – czyli to co wystarczy do dobrej zabawy dla maluchów.

A dla mam niedługa, konkretna prezentacja o tym na co zwrócić uwagę przy robieniu zdjęć, czego unikać, jak kadrować. I oczywiście krótkie wyjaśnienie o co chodzi z tymi magicznymi ustawieniami – przesłona, ISO i czas naświetlania. Potem jeszcze trochę o obróbce zdjęć.

I wszystko jasne? – niekoniecznie. Nie wystarczy godzina, by wszystko zrozumieć, ale wystarczy by zacząć próbować, eksperymentować. Takie spotkanie jest jak iskra, może będzie z tego płomień, a może przygaśnie po chwili i nic się nie zmieni.

Jak na razie pierwszy krok wykonany, wyciągnęłam aparat półautomat i właśnie ładuje baterie. Jutro pewnie jedziemy na spacer do lasu. Piękna pogoda, złota polska jesień, może ustrzeli się coś ciekawego, a może wreszcie będę miała ładne zdjęcie z Karolcią w chuście, bo z Damianem się nie udało. Morze jest głębokie i szerokie, ale jak nie wypłynę, to się nie dowiem co kryje.

A za tą iskierke Aleksandrze Kościaniuk bardzo dziękuje. Może do następnego spotkania.

 

Nowe zasady po staremu

Z dniem 1 lipca obowiązują nowe zasady odbioru odpadów, czyli po prostu śmieci. I jak to w tym naszym kraju bywa, ze wszystkim jest mnóstwo papierkologi, opóźnień – kocham ten kraj.

Zaczęło się od tego, że wchodzą nowe ustawy, teoretycznie kto inny ma odbierać śmieci i teoretycznie na nowych zasadach. Teoretycznie.

A praktycznie.

1.Każdy domek, a w zasadzie rodzina w domku musiała przesłać wniosek o rozwiązanie dotychczasowej umowy, bo nie możne być tak, że nowe zasady, to stare umowy nie obowiązują. PRSP chyba wynajęło kontener na te tony listów. Rozumiem, bezrobocie u nas to przynajmniej ktoś siedział po nocach, rozpakował, sprawdzał  i wklepywał, kto umowę rozwiązał, a kto nie. Ciekawe czy tym co się zagopili każą płacić podwójnie.

2. Kolejny etap to wypełnianie deklaracji śmieciowej, mnóstwo pytań, a w zasadzie skraca się do jednego- czy chcemy segregować czy nie?  No pewnie że tak, bo ja i tak większość segreguje, ale już kompostownika na ogrodzie się pozbywamy. Nie wiem skąd ich wyliczenia minimalnej produkcji odpadów przez mieszkańca, chyba wzięli średnią zawierającą produkcję przemysłową. Tak oto bowiem według ich wyliczeń na naszą 5-osobową rodzinę minimalne pojemności to 80l na mokre i 180l na suche. Koniec oszczędności, gospodarności, produkcję śmieci czas zacząć, bo jak dotąd w sumie tylko 80l zapełnialiśmy. Pomimo ich minimalnych norm zamówiliśmy po 60l na suche i mokre. Zamówiliśmy, czekamy i …

Teoretycznie z 1 lipca segregujemy śmieci. Ale mijają kolejne tygodnie, a na naszym podwórku stoi wciąż ten sam jeden zielony kubeł. Ta sama śmieciarka, jak zawsze w czwartek podjeżdża go opróżniać. A ja jak zawsze nosze plastiki i makulaturę do kontenerów gdzieś na osiedlu, a reszta śmieci jak zawsze ląduje w jednym kuble.

Pod blokami nie było problemu, ponaklejali naklejki mokre, suche na istniejących kontenerach i tyle, z domkami więcej zachodu.

3. Jak wieści donoszą to  po rozwiązaniu jednej umowy, podpisaniu drugiej, trzeba jeszcze  3 razy zadzwonić do nich z przypomnieniem, żeby śmietniki przywieźli. A oni sobie tak krążą i rozwożą po parę w każdej okolicy, no cóż to pewnie wygodniej niż pojechać i na jednej ulicy ciągiem wszystkie wymienić.

W zeszłym tygodniu zgłosiliśmy.

– My też tu mieszkamy, zdeklarowaliśmy segregację, tylko nie mamy jak się z tego wywiązać. Czy nikt nie zauważył, że na naszej ulicy połowę domów ma  wciąż jeden zielony pojemnik, my również?

– Do końca miesiąca pojemniki będą- padły słowa zapewnienia.

Tak więc znów czekamy, że może do nas trafią i…. po paru dniach odkrywam na naszym kuble naklejkę- ZMIESZANE ????

Nie OK, bo ja już nic nie rozumiem, to co mamy segregować czy nie??

 

Dziecko i bajki w telewizji

Po przeprowadzce, gdy Kinga miała 2 lata, nie mieliśmy telewizora. W mieszkaniu, które wynajmowaliśmy nie było na stanie, a swojego nie wieźliśmy. Taki stan trwał parę miesięcy, mi nic nie brakowało, nie tęskniłam ze szklanym ekranem. Kinga też bez bajek obywała się całkiem nieźle, czasem tylko obejrzała coś krótkiego na komputerze. Był czas na zabawę, na czytanie, wymyślanie własnych zabaw i tworzenie niesamowitych rzeczy z niczego. Nie było nudy, mała twórcza główka zawsze coś wymyśli.

Gdy pojawił się telewizor i zaczęło się oglądanie bajek, nie trzeba było długo czekać. Kinga zrobiła się bardziej nerwowa, złośliwa i buntownicza. Zaczęły się histerie. Oczywiście posadzenie ją przed telewizorem zazwyczaj tymczasowo ją uspakajało, potęgowało jednak nadpobudliwość.

Na co dzień mogę zaobserwować, jak wiele zależy od poranka. Gdy dzieci siądą do „bajki na rozbudzenie“, dokładnie – są pobudzone. Wyłączeniu telewizora często towarzyszy lament .

–      Jeszcze jedną bajkę, bo ją tak lubię…

Próba namówienia na ubranie się i na wspólną zabawę bywa trudna. Często pojawiają się tego typu rozmowy.

–       Mama co mam robić?

–       Ubrać się.

–       Ale to jest nudne. … Ja chcę iść na rower.

–       Ale w piżamie nie wyjdziesz.

–       To co mam robić?

–       Ubrać się.

–       Ale ja nie wiem w co mam się ubrać.

Tej rozmowie dodotkowo towarzyszy czołganie się po podłodze i wyginanie w tak dziwne strony, że na sam widok mnie wszystko boli.

Pomoc w ubieraniu również niewiele pomaga, bo nic jej się nie podoba- to za długie, to za krótkie, ta się za słabo kręci itp.

Całkiem inaczej prezentuje się dzień zaczęty wspólną zabawą. Kiedy to dzieci wstają cicho i pozwalając rodzicom spokojnie poleżeć, same zaczynają się wspólnie bawić. Wówczas zjedzenie śniadania, ubranie się i wyjście do przedszkola, czy na spacer, są niejako naturalną, następującą po sobie koleją rzeczy.

Tak, muszę to przyznać, bajki w telewizji uzależniają, podobnie zresztą jak czytanie bajek z książki na dobranoc. Jednakże od telewizji znacznie trudniej się oderwać, a ich przesłanie choć z pozoru dobre, nie zawsze jest takie naprawdę. W wielu bajkach akcja toczy się szybko, niby jest wesoło, ale i nerwowo. Dzieci bombardowane są mnóstwem bodźców, które je pobudzają. Gdy telewizor gaśnie, by utrzymać ten stan pobudzenia, same stają się taką bombą emocji.

Najłatwiej nie włączać bajki, wystarczy tylko zaproponować jakieś ciekawe zajęcie, zabawę, jakąś alternatywę. Wyłączyć telewizor po jednej bajce często jest trudno, ale po każdej kolejnej jest znacznie gorzej. Rzadko bowiem dzieci same odchodzą od telewizora. Często skaczą, robią inne rzeczy, ale temu magicznemu CYK często towarzyszy płacz, czasem wrecz wycie w niebogłosy.

Dlatego ogłosiłam odwyk. Zamierzam znacznie ograniczyć oglądanie telewizji. Nie wyłączę całkowicie, bo wiem, że to by było dla nich bardzo trudne. Telewizja nie jest przecież do końca zła, należy jednak z niej korzystać  z umiarem i z głową. Mamy teraz do wyboru kilka kanałów telewizyjnych dla dzieci. Jest wiele ciekawych programów i spokojnych, uczących bajek. Wystarczy tylko dobrze wybrać. Bez reklam pobudzających pragnienia dziecka, czy bajek szybkich, szalonych i głośnych. Zdecydowanie najgożej wypada Minimini, dlatego raczej go nie włączam. Ostatni przypadł nam NickJr, ma zdecydowanie mniej reklam i ciekawsze, spokojniejsze bajki, które uczą w ciekawy sposób.

Ograniczenie co do ilości jest często trudne. Na początku trzeba jasno powiedzieć, jedna bajka i koniec, lub dwie krótkie i tyle. Nie ma dyskusji, jak raz ulegniemy to na pewno następnym razem będzie jeszcze trudniej odmówić. Trzeba też dokłąnie określić kiedy jest czas na bajkę, żeby to nie był częsty przerywnik, by zająć dzieci.

Cóż, spore wyzwanie, ale warto spróbować.