Archive for the Category »spacery «

Odpieluchowanie Kingi

11 miesiąc życia

Kupujemy Kindze nocnik. Traktuje go jako ciekawostkę, siedzonko do zabawy, ale udaje nam się przynajmniej raz dziennie coś do niego zrobić.

13 miesiąc życia

W ramach wakacyjnego wyjazdu odwiedzamy moją koleżankę, która wprowadza mnie w temat wychowania bezpieluchowego. Od razu mnie to zainteresowało.

14 miesiąc życia

Szukam w necie więcej informacji na temat NHN i zaczynamy wprowadzać teorię w życie.  Przerzucam się na stosownie w domu pieluszek tetrowych. Jednorazówki pozostają na spacery i do spania.

Na pierwsze efekty nie trzeba było długo czekać. Kinga zaczęła bez problemu siadać na nocnik, gdy się zsiusiała w pieluchę czasami pokazywała, że ma mokro. Po jakimś czasie nie spędzała na nocniku dłużej niż minutę, po prostu siadała i robiła co trzeba – nauka ta bowiem opiera się na tym, by dziecko nauczyło się robić siusiu, gdy siedzi na nocniczku, a nie trzymać, gdy ma pełny pęcherz.

Dziennie moczyła od 2 do 7 pieluszek, ale zazwyczaj były to 4. W czasie gdy Kinga się kąpała ja je szybko przepierałam, to nie był duży problem.

Rok i 8 miesięcy

Stwierdziłam, że najwyższa pora zrezygnować z pieluch. Bywało, że wstała z nocnika i zaraz przyleciała mokra. Przez 2  tygodnie siusiała po nóżkach, a potem już  coraz lepiej opanowywałyśmy ten problem. Ze względu na duże łaknienie trzeba było ją dość często sadzać. Rano potrafiła wypić 2 butle, wówczas siusiu było zazwyczaj co 15 minut przez godzinę. Przy umiarkowanym piciu, wystarczyło sadzanie co godzinkę. Gdy dłużej nie piła potrafiła 2h nie siusiać.

Pewniaki:Kinga na nocniku bawi się w umywalce.
– gdy nalewam wodę do wanienki na kąpiel sadzam ją w nocniku na pralce. Bardzo lubi patrzeć jak leci woda i siusiu taż wtedy leci,
– gdy bawi się wodą w umywalce.

Rok i 10 miesięcy

Kinga pije znacznie mniej i… już sama woła kiedy trzeba na nocniczek. Zrobienie siusiu do nocniczka sprawia jej wiele radości. Również jak jesteśmy u kogoś to woła i chętnie robi do toalety.  To się nazywa wygoda. Udało się. Używamy jeszcze pieluszek na spacery i do spania.

2 lata

Zaczęły się upalne dni. Postanawiam chodzić z Kingą na spacer bez pieluchy. Główny problem polegał na tym, że na dworze nie ma nocnika, więc gdzie biec?  Po paru razach z mokrymi majtkami wreszcie się przełamuje i zaczyna robić na trawkę. Zabieram na wszelki wypadek ze sobą majtki na zmianę.

Teraz

Kinga już ładnie woła czy w domu, czy na dworze. Wpadki zdarzają się może 2 raz na miesiąc.

Pozostaje problem kupki, która jeśli nie trafi się do rannej pieluszki, to zazwyczaj ląduje w majteczkach. Zdarza jej się to tylko w domu. Zazwyczaj biegnie do siebie do pokoju lub się gdzieś chowa. Jak ktoś do niej podchodzi woła „sio”. Jak jest po wszystkim o sztywnych nogach idzie do łazienki i woła – Mama, Pupa! No taki problemik jeszcze mamy.

Pieluszki stosujemy jeszcze do spania. Jak ten problem pokonać? Pierw muszę opracować technikę usypiania bez butelki mleka.

Wyprawa do hipermarketu

Dziś kolejny wietrzny dzień. Zaczyna nas to już męczyć, ciężko się chodzi, Kinga trochę się boi raptownych zrywów. Postanowiłam więc wybrać się z dziećmi do Reala. Zapakowałam małego w chustę, plecak na plecy i w drogę. Mały trochę marudził przed wyjściem, ale na przystanku wreszcie odleciał. Kinga cieszyła się, że może znów przejechać się tramwajem, a potem przeszkloną windą i spacer kładką nad ulicą.

W sklepie Kinga zasiadła na siedzonku w wózku na zakupy i zaczęło się kluczenie alejkami. Zatrzymałyśmy się w odzieżowym. Dla siebie nic nie znalazłam, dla starszej też polowanie na rajstopki nieudane- tylko resztki w porozrywanych opakowaniach. Dla małego za to wybrałyśmy polarowy dresik i 3-pak body. Jeszcze odwiedziny w dziale pieczywa i do kasy. Kinga pouśmiechała się trochę do pani i dostała 2 gogosy, choć dają za wydane 50, a my tej sumy nie przekroczyłyśmy.

Potem jeszcze parę atrakcji się znalazło. Były lody u Grycana, dla Kingi truskawkowe :). Wreszcie siadłam na ławce i zbudziłam śpiocha. Z uśmiechem otworzył oczka i wyssał porcję mleczka. W tym czasie siostra testowała karuzelę i różne autka. Porozstawiali tam takie cuda na żetony.Kinga w aucie

Jeszcze powrót do tramwaju, częściowo po schodach, bo już ktoś windę zdążył popsuć. Kinga wykazywała oznaki zmęczenia, chciała wysiadać w połowie drogi, ale ostatecznie usiedziała i grzecznie zaszła do domu. Mały całą drogę uśmiechał się do pań w tramwaju, które się nim zachwycały – ma wzięcie :).

W domku Kinga szybko padła, wskoczyła w piżamkę i poszła spać. Damian pobrykał jeszcze godzinkę i zasnął przy jedzeniu. A ja mam wreszcie chwilę wolnego na poklikanie.

Zahartowane dziecko to zdrowe dziecko

Kinga na jesiennym spacerze

Jesień 2009

Przyszły chłodne dni, dzieci na dworze coraz mniej, a ja wciąż wychodzę z naszymi pociechami na spacer. Czasem się ludzie dziwią, mówią że za zimno, za mokro. Ja uważam, że prędzej chorują dzieci ciepło chowane w domu. Kinga była chłodno chowana i codziennie bywała na spacerkach i dopiero ostatnio pierwszy raz się przeziębiła.

A jak to było dokładnie:

Kingę karmiłam piersią przez 16 miesięcy, to dużo, ale to na pewno nie wszystko. Od początku stosujemy zasadę nie przegrzewania dziecka. Kinga chodziła na spacery ubrana jak my, wszyscy dokoła to powtarzają, ale jak widzę nie jest to często stosowana zasada. Przerażają mnie dzieci jesienią w ciepłej czapie, kurtce i owinięte w koc, a jak te dzieci ubierają zimą? Odpowiedź jest prosta,  zimą już z dziećmi nie wychodzą, tylko nie wiem czy dlatego że zdążyły się rozchorować, czy po prostu z obawy.

Kinga od pierwszych miesięcy codziennie jest na spacerze. W zeszłym roku już zauważyłem, że wraz ze spadkiem temperatury zmniejsza się ilość wózków na ścieżkach w lesie. Kinga ubierana była bardziej jak ja, bo jak tata to już by była lekka przesada. Latem chodziła w krótkim rękawku, potem w długim. Jesienią ubrana w lekką kurteczkę, kożuszek został na zimę. Rękawiczki nawet zimą notorycznie ściąga.

Oczywiście takie ubieranie nie jest łatwe, wciąż ktoś się czepiał, że czapeczka musi głęboko na czółko zachodzić, że za zimno na spacer, że rączki powinny być pod kocem. A gdy jesienią spodenki się podwinęły i okazywała się goła nóżka – to dopiero przerażało.

Gdy padało to starałam się wychwycić choć chwilę bez deszczu, by się przejść i przewietrzyć. Zimą poniżej -10 było kilka razy, wtedy odpuściliśmy sobie. W domku chodziła w cienkim rękawku, rajstopkach lub spodenkach. Sweterków jakoś nie miała okazji ubierać, bo przecież nie pod kurtkę, a w domu za ciepło. Kapcie rzadko ubiera, bo nie lubi. W domu nie powinno być zbyt granico 20-22 stopni C wystarczą. Pokoje oczywiście porządnie wietrzone przynajmniej raz dziennie, bo nie ma nic gorszego niż duszne, niewietrzone pomieszczenia.

Jesień 2010

Jak jest teraz:

Teraz Kinga nosi cieńszą kurtkę niż ja, dlaczego? Bo ona nie chodzi tylko biega. Często i tak wraca zgrzana. Damiana ubieram podobnie jak kiedyś małą Kingę i mam nadzieje że mu też zdrówko dopisze.

Tak więc jak widać zahartowane dziecko, to zdrowe dziecko. Nie ma co ubierać dziecka o 2 warstwy za dużo. Zbyt ciepło ubrane jeszcze łatwiej się rozchoruje. Maluch się nie rusza, ale leży w wózku osłonięty od wiatru. A jak to was nie przekonuje, to przypomnijcie sobie dzieciństwo jak rodzice kazali się ciepło ubierać na dwór, jaki był bunt. Dzieci więcej się ruszają i mają szybszą przemianę materii wiec i więcej ciepła produkują.

Category: spacery, zdrowie  Tags: ,  Leave a Comment

Spacer w deszczu

Wczoraj padało cały dzień. Ponieważ lodówka świeciła pustkami, a Kinga marudziła, wiec nie było innej możliwości- poszliśmy na spacer.

– Plam, plam krakra nie – oznajmiła Kinga, czyli w wolnym tłumaczeniu – pada deszcz, dlatego drewniana kaczka nie może iść – i pobiegła po kółko.

Ubrałam Kingę w kaloszki i kurtkę przeciwdeszczową, małego wsadziłam w chustę i wyszliśmy na spotkanie z deszczykiem. Spacer wzdłuż kanału był całkiem przyjemny, potem zakupy i powrót. Kinga w sklepie wybrała sobie oczywiście soczek w kartoniku ze słonką- bez tego zakupy byłyby niemożliwe. Po wyjściu wypiła go i zaraz chciała siusiu. Deszcz pada, ja z małym w chuście i z parasolką – i co teraz? Odłożyłam parasolkę i z niemałym wysiłkiem udało nam się załatwić potrzebę. Damianowi to się zdecydowanie nie spodobało, oznajmił to włączając syrenę. Po chwili jednak ukołysany spokojnie zasnął.

W domu mały się zbudził, choć wcale nie chciał, więc znów włączył syrenę. Za chwilę dołączyła do niego Kinga. Wreszcie Damian zasnął przy suszarce, a większa nakarmiona zasiadła do bajki. Gdy położyłam ją spać, obudził się Damian – i tak zabawa z małym do wieczornej kąpieli. Tak to bywa przy dwójce dzieci.

Category: spacery  Tags: , ,  Leave a Comment

„Stój – choć” – to może być zabawa

Powitał nas dziś deszczowy poranek – jesień przyszłą na dobre. Koło 10 jednak  już deszczyk przeszedł i mogliśmy wybrać się na spacer. Kindze kałuże nie przeszkadzały w radosnym bieganiu. Ponieważ chodzenie za rączkę odpada, a biegające dziecko trudno gonić z wózkiem, postanowiłam w ramach zabawy poćwiczyć komendę „stój”. Była na początku chwila buntu i chodzenie za rączkę, ale po chwili załapała, że to może być super zabawa. Tak więc bąbel biegał a ja co jakiś czas wołałam „stój”, na co Kinga odpowiadała „tój” i stawała z tupnięciem. Trudniej było jej czekać na komendę „choć”.

Mały sobie zasnął, a my bawiłyśmy się ucząc się jednocześnie.

I tak minął nam przyjemny spacer w tą mało przyjemną pogodę.