Archive for » 2010 «

Nie najlepszy dzień

Dzisiejszy dzień zaczął się o 4 rano, kiedy to Damian obudził się i stwierdził, że spania to on na razie ma dość. To że mama chora ma ochotę się wyspać i pogrzać pod kołdrą go nie interesowało. Pozwolił mi jednak poleżeć godzinkę w miarę spokojnie, później jednak zaczęło się marudzenie. By nie budzić reszty domu wywlokłam się spod kołdry, ubrałam w ciepły sweter i wpakowałam małego w chustę. Trochę sobie pochodziliśmy, aż wreszcie smyk zasnął. Odłożyłam go do łóżeczka bez problemów i ja również mogłam odlecieć.
Poranne budzenie nastąpiło dopiero o 7.30. Ta łaskawość mnie jednak nie wystarczyła, zaspane oczy nie chciały się otworzyć, a tym bardziej nie miałam ochoty wyjść spod kołdry. Mały stękał, marudził i wreszcie wydusił to co go męczyło w miejsce, gdzie się nie powinno. I tak to za chwile pożałowałam mego lenistwa. Zakupciana była nie tylko pielucha, ale również ubranko i kocyk. NHN górą, nie ma porannego lenienia się.
Ja od paru dni mam jeża w gardle, ale i Kingę coś męczy. Marudna jest strasznie, wciąż by bajki w TV chciała, dziś był z dwa razy o to płacz, nawet się z drzemki obudziła z wołaniem „JimJam”, ale po mleku szybko zasnęła.
Mały również sporo płakał przed zaśnięciem, oj nie obyło się bez długiego noszenia. Ciężko będzie go nauczyć samodzielnego zasypiania
Jak człowiek chory, to życie nie rozpieszcza.

Pół roku minęło

Damian siedziTo już pól roczku jak jest z nami Damianek. Wiele się przez ten czas nauczył i dużo radości nam dostarczył.
Ostatnie miesiące to wiele zmian dla niego, wciąż uczy się czegoś nowego.

Przemieszczanie

Turla się już bardzo zwinnie i kręci jak wskazówki w zegarze. Pełza nietradycyjnie, leżąc na plecach porusza się nogami do przodu :). Haha, trzeba by opatentować tą technikę.

Poznawanie świata

W pełni sprawne rączki sięgają po wszystko co się da i… pakują to do buzi. Poznawanie przez smak i dotyk to jest coś. Szkoda tylko że ładne obrazki, kolorowe ulotki po zgnieceniu też trafiają do buzi. Nie podoba się to siostrze i rodzicom.
Telewizja małego fascynuje, próbuje wszelkich akrobacji, by zobaczyć co tam puszczają na szklanym ekranie.

Siedzenie

Bardzo by chciał już siedzieć, a nawet stać, ale jeszcze trochę trzeba mięśnie poćwiczyć. Ale już udaje mu się samodzielnie siedzieć, gdy jest podparty poduszkami. Gdy leż w pozycji półsiedzącej sam podnosi się i siada. Gdy nie ma podparcia kończy się to po chwili glebą, ale i tak mały nie odpuszcza.

Jedzenie

Damianek poznaje to coraz to nowe smaki. Jedzenie nowości mu się podoba, chociaż szybko traci cierpliwość i zaczyna pluć. Zajada już jabłuszka, marchewkę i banana. Do tego jeszcze kaszka ryżowa. Wprowadzamy nowości powoli, by nie było problemu jak z małą Kingą. Jak wyszła alergia to parę miesięcy nie chciała zejść.

Zimowe spacery

Zima sypnęła śniegiem już w listopadzie i tak ładnie trzyma, mam nadzieje, że przynajmniej do świąt. Białe święta – to chyba to o czym każdy marzy.
Kinga cieszy się bardzo gdy padał, patrzyła przez okno i wciąż wołała:

– Mama patrz, śnieg.

Na powitanie zrobiła z tatą i kolegą wielkiego bałwana. Obklejała go śniegiem, lepiła kulki. Później nadszedł czas na grę w piłkę, w taki dzień do domu by nie wracała.

Przez kolejne dni mróz nie był jej straszny, takim brzdącom chyba nigdy nie jest zimno. Gdy ja zmarznięta chowałam się do klatki, Kinga tylko powtarzała, że jeszcze nie wracamy:

– Mama jest śnieg- to przecież nie można od tak iść do domu.

Teraz każdego dnia cieszy się  na nowo, wchodzi w zaspy po kolana, przekopuje go łopatą, rozrzuca dookoła. Fascynuje ją ten biały puch niesamowicie.
Dziś zabraliśmy łopatkę i wywrotkę. Wiatr trochę zbyt mocno wiał, więc auto trzeba było unieruchomić w zaspie śniegu. Kinga wypełniła pakę mocno ubitym śniegiem i ciągnęła załadunek pod dom. Tam nastąpił wielki rozładunek i autko wróciło do domku.
Damian z wózka z ciekawością ogląda co się dzieje dookoła, zauważa każdy ruch, biegające psy, bawiącą się siostrę. Zdarza mu się zasnąć po krótkim marudzeniu. Sprawdzone usypiacze- szum samochodów i krzyk kruków w parku. Czasem jednak nachodzi go chęć na koncert, wówczas nie pozostaje nic innego jak wracać do domu.
Oczywiście jak temperatura spadła poniżej -10, to spacer sobie odpuściliśmy. Ale w pozostałe dni staramy się codziennie wychodzić. Mały się hartuje. Niestety lubi się ślinić i to jest spory problem na mrozie. Buzie zasłaniam mu dopiero jak śpi, zaśliniony kompres na twarzy to nie jest dobry pomysł. A tak to staram się mu często buzię wycierać,

Kinga w sali zabaw

W autkachPewnego razu idąc do sklepu trochę dalszego odkryliśmy, że w naszej okolicy otworzono salę zabaw dla dzieci Psotek. Postanowiliśmy go odwiedzić. Dla Kingi było to pierwsze spotkanie z takimi atrakcjami. Na początku nieśmiało podeszła do zabawek leżących przy wejsciu, potem mały basenik, samochodziki-jeździki, duży basen z piłkami, zjerzdzalnie, trampolina, tor przeszkód na wysokościach – zabawa była wspaniała.

Za drugim razem Mała czuła się jak u siebie, tylko zdjęła butki, kurteczkę i już leciała do zabawy. To super atrakcja dla niej, zwłaszcza w deszczowe, ponóre dni. A dla mnie to również miła odmiana. Można tam zostawić dziecko na 2h, a że Kinga jak tam wejdzie to o Bożym świecie zapomina, wiec mogę w tym czasie gdzieś sobie wybyć tylko z małym. Przy trybie życia jaki maluchy mi fundują to naprawdę super sprawa.

Kinga w basenie z piłkami

Dziś Kinga szalała do 13, zrobiła przegląd wszystkich zabawek, zakopała się w basenie, poskakała, pokonała parę razy tor na wysokościach wraz z wielką myszką Miki, aż wreszcie położyła się na trampolinie, by odpocząć. Oj, ciężko ją było namówić do powrotu do domu. Jak już doczłapaliśmy, jeszcze przekąska, bajka i spać.

Damian bawił się w małym baseniku kopiąc piłeczki, potem trochę poleżał na kocyku pod ścianką wspinaczkową. W drodze powrotnej zasnął w wózku i nawet winda go nie obudziła.

Mały brat

Było o starszej siostrze, pora na opowieść o małym bracie.

Damian z dnia na dzień rośnie i robi się coraz sprytniejszy i mądrzejszy. Interesuje go wszystko dookoła. Starsza siostra jest dla niego nadzwyczaj interesująca. Lubi oglądać jak Kinga się bawi, tańczy, lub robi akrobacje. Cieszy się leżąc razem z nią na łóżku podnosząc głowę. Turla się po podłodze by dostać się do zabawek.

Kinga często przynosi mu zabaweczki, rozśmiesza go i daje całuski. Mały śmieje się wówczas, lub piszczy ze szczęścia. Damian chciałby za siostrom biegać, a siostra zaczyna nabierać nawyków od brata. Zaczęła wsadzać do buzi zabawki, gryść ubrania, śmieje się z tego, ale powtarza.

dwójka w śliniakach

Category: ogólne  Tags:  Leave a Comment

Drewniane zabawki

Jestem wielką fankom drewnianych zabawek. Są całkiem inne niż plastikowa, chińska tandeta. Mają coś w sobie, duch natury, ciepło i wyjątkowość.

Najwięcej radości Kindze i otoczeniu przynosi drewniana kaczka na kiju, tak z klapiącymi łapkami. Jak chodziliśmy z nią na spacery, nie było dnia by ktoś jej nie podziwiał. Najlepszy był jeden pan – ” Nobla dla tego kto wymyślił te kaczuchy.”

Takich zabawek, które wystarczy pchać, by coś się działo jest wiele, baterii nie trzeba, bo to tylko kawałki drewna magicznie połączone.

Jest drewniana układanka, która cieszy i uczy. Są tory i pociągi.

Niestety jest to towar niestandardowy, żadko spotykany. Głównie na kiermaszach, stoiskach z rękodziełami. A właśnie takie stoisko odkryłam na Jarmarku Bożonarodzeniowym na Nowym Rynku. Wszystkim z Warszawy polecam, mają niespotykane cudeńka.

Najlepszy prezent dla niemowlaka

Nadchodzi czas mikołajkowo-świąteczny. Zima dopisała, dekoracje świąteczne w sklepach są, coraz więcej zaczynamy myśleć co też tym pociechom kupić.

Dla wszystkich którzy szukają prezentu dla niemowlaka mam nietypową propozycję. Nie znajdziecie tego z pewnością w sklepie z zabawkami, bo zabawka to nietypowa – bambusowe dzwonki. Rzecz prosta, wręcz banalna, a dzieci fascynuje. Czy to magia delikatnego dźwięku, czy to te zwykłe proste kształty, nie wiem. Ale sprawdzone na naszej dwujce i na dzieciach znajomych. Pomaga uspokoić płacz, fascynuje i bawi. Lepsze niż grająca karuzela. A jak się zakręci to dopiero jest radość.

Tyle nowości, grających, kolorowych zabawek, a wystarczy tak niewiele.

Degustacja Damiana

Damian skończył kolejny miesiąc życia- już 5, czas leci, nie da się ukryć.

Opanował już świetnie obroty, więc turla się po pokoju z zadowoleniem. Próbuje pełzać, nóżki pchają do przodu, ale rączki jeszcze za słabe, choć czasem da się je przepchnąć.

Z okazji ukończenia kolejnego miesiąca Damianek posmakował czegoś innego niż mleko mamy. Na pierwszy rzut poszło jabłuszko. Początek był trudny, „jak tu jeść coś czego się nie ssie i dlaczego mi wszystko z buzi ucieka”. Szybko jednak opanował sytuacje, w końcu łyżeczkę też można possać, a jakie pyszności daje. Tak mu smakuje, że mały sam łapie łyżeczkę lub moją rękę i wsadza sobie jedzonko do buzi, rozmazując sobie część jabłuszka na twarzy. Nawet pustą łyżeczkę ciężko mi zabrać. Oby dalej nie było problemów z jedzeniem.

Category: ogólne  Tags: ,  Leave a Comment

Naturalna higiena Damiana- dobry początek

Pora wreszcie napisać jak zaczęła się nasza przygoda z NHN odnośnie do Damiana. Najtrudniej bowiem zacząć.

Pierwszy nocnik

Noworodka oczywiście nie sadza się samego na nocniku. Taki maluch nie potrafi siedzieć i ta pozycja jest wręcz dla niego niebezpieczna. Dlatego, pierwsze wysadzania polegają po prostu na trzymaniu malucha nad nocnikiem, miską itp. U nas ta rola przypadła małemu wiaderku z zaokrąglonym brzegiem- by nie gniotło w pupę, a wielkość ma odpowiednią do rozmiarów malca.

Magiczne hasło.

Pozycja lekko spionizowana pomaga dziecku załatwić potrzeby, dobrze jest jednak powiedzieć mu czego oczekujemy, ustalić hasło które będzie towarzyszyło tej czynności. My ustaliliśmy proste „psi, psi„, tak jak mówi Kinga.

Pierwsze próby.

W wyniku obserwacji na pierwsze próby wysadzania małego na nocnik wybrałam poranki. Mały po przebudzeniu zazwyczaj załatwiał wszystkie potrzeby i to w sporej ilości, że czasem pielucha nie dawała rady i konieczne było przebieranie.

Główny problem polegał na wstaniu zaraz po obudzeniu malca, co o 5 rano nie jest takie łatwe. Damian zazwyczaj budził się, mruczał, podnosił nóżki i uderzał nimi o łóżko. Po zdjęciu pieluchy i podniesieniu na nocnik szybko załatwiał swoje potrzeby. Po wszystkim czyściutki i spokojny zabierał się do jedzenia.

Kolejne podejścia.

Idąc tym tropem zaczęłam wysadzać małego po każdym obudzeniu. To niesamowite jak zdejmuje się pieluszkę, trzyma malca nad nocniczkie i po słowach „psi, psi” czuć falowanie brzuszka i za chwile leci siusiu, a mały oddycha z ulgą.

Z czasem mały uczył się rozumieć mnie, a ja działałam na zasadzie powtarzalności. Tak też wyrobiliśmy taki schemat, załatwiamy potrzeby:

-po obudzeniu

-15 min po jedzeniu, następnie po pół godz.

-przed jedzeniem.

W nocy.

Okazało się, że tak naprawdę noc jest najłatwiejsza do opanowania. Wymaga to jednak niezłej przytomności w środku nocy.  Dziecko jak się budzi to chce mu się siusiu i zazwyczaj jest głodne. Po przebudzeniu załatwialiśmy potrzeby i mały zasypiał przy jedzeniu. Zdarzało mu się zasnąć i bez posiłku, co potwierdza, ze maluchy nie siusiają przez sen, zawsze choć trochę się rozbudzają.

W ten sposób w wieku 3 miesięcy większość siusiu Damianek robił do nocnika. Potem zaczęło się wszystko komplikować, ale o tym w następnym poście.

Przygotowania do zimy

W czwartek ma nadejść mrozik, temperatura z dnia na dzień spada. Pora więc wyciągnąć zimowe ubranak. Wraz z Kingą przejżałyśmy co tam jest, a czego brakuje. Mały ma w co się schować, ciepły kożuszek po Kindze bedzie super, a w Gdańsku czeka jeszcze kombinezonik. Kinaga ma ciepłą czapę, spodnie, kurtki nawet dwie, ale do pełnego luksusu barkuje bucików.

Zapakowałam więc małego w chustę, Kinga zabrała kaczuszkę i podreptałyśmy na tramwaj. Wdrapałyśmy się do środka (nie trafił nam się niskopodłogowiec). Czekały nas jednak niespodziewane atrakcje. Nasz wehikuł wysadził nas ponad przystanek wcześniej. Okazało się że coś komuś się stało, no i tramwaje stały. Kinga z zainteresowaniem oglądała przyjazd karetki. Następnie ruszyłyśmy na pieszo przed siebie. Po krótkim spacerze dotarliśmy na miejsce, w miedzy czasie oglądaliśmy przejazdy kolejnych tramwajów- trzeba było jednak trochę poczekać- kto wiedział ile to potrwa.

Na miejscu pierw udaliśmy się po konkrety. Postanowiliśmy postawić na sprawdzoną markę i po butki dla Kingi poszliśmy do Bartka. Pooglądałam, po głębszej analizie wybrałam kolor brązowy, jak ciepłe spodenki małej, a i dla małego potem będą. O dziwo Kinga nawet chciała przymierzyć, spodobały się. Kupiłyśmy i przyszedł czas na atrakcje. Kinga pokręciła się na karuzeli, posiedziała na wszystkich autkach, zjadła loda i odwiedziła sklep zoologiczny. Mocno zmęczona wracała do domu.

Gdy przyszedł tatuś mała z dumą prezentowała swoje nowe butki i ustawiła je w gotowości na pułeczce w przedpokoju. Dodatkową super atrakcją okazało się pudełko ekologiczne- orginalnie szare i ze sznureczkiem do noszenia. Po prostu pociąg bez żadnych przeróbek. Tak więc środowisko i dziecko szczęśliwe :).