Archive for the Category »przedszkole «

Przeprowadzka

 

Wielki powrót za nami. Akcja pakowania dobytku – gary, talerze, sprzęt AGD i RTV (trochę tego nazbierało w Wawie), ciuchy (tego chyba najmniej 🙂 ), zabawki i dziecięce łóżeczka. To niesamowite ile przy dzieciach ma się klamotów, bez przyczepki się nie obyło. Dojechaliśmy, rozpakowaliśmy się, przynajmniej z grubsza, bo w szafach zalegają jeszcze pełne siatki. I jesteśmy znów na swoim, a co na to dzieci?

Kinga przy biureczkuKinga

Kinga długo powtarzała, że przecież wrócimy do Warszawy, ale gdy zaczęliśmy się pakować zrozumiała, że to na dobre. Zaczęła się smócić i popłakiwać:

– Ja kocham to mieszkanko, mój pokoik, moje białe łóżeczko, ja nie chcę się wyprowadzać.

Tłumaczenie, że zabawki i łóżeczka jadą z nami nie było dużym pocieszeniem, ale w pakowaniu pomagała chętnie.

Przedszkola najbardziej było nam żal, pokochała panie, miała już przyjaciółki i mi również odpowiadało – blisko, dużo ciekawych zajęć, częste dodatkowe atrakcje. Kinga czasem nie chciała iść, ale wracając  opowiadała jak było fajnie.

Ostatniego dnia panie urządziły Kindze wielkie pożegnanie. Dzieci malowały dla niej obrazki i spięły je w album. Kingusia podarowała dzieciom coś słodkiego na pożegnanie. Gdy przyszłam po nią była smutna, długo jeszcze ściskała się z paniami i bawiła na korytarzu. Wracając opowiadała:

-Milenka przytuliła mnie tak mocno i powiedziała, że też się przeprowadzi do Gdańska, i będziemy razem chodziły do przedszkola.

Ja oczywiście obdzwoniłam przedszkola w okolicy, ale miejsc brak, trzeba będzie próbować dalej. Kinga się dopytuje czy coś znalazłam. Często śpiewa piosenki i mówi wierszyki z przedszkola.

– Ciekawe jakich piosenek się teraz dzieci uczą. A ja ich nie będę umiała.

Dla Kingi to naprawdę ciężkie rozstanie, choć na początku płakał, że nie chce do przedszkola to zdążyła się już z nim mocno związać. Planowaliśmy zostać do czerwca, natłok spraw zadecydował, że trzeba wracać. Czy w czerwcu byłoby łatwiej, kto wie. Pewnie łatwiej byłoby znaleźć przedszkole w Gdańsku, wszystkie dzieci by się żegnały przed wakacjami, ale przywiązanie byłoby większe.

Damian

Dla takiego brzdąca niby przeprowadzka nie powinna być takim obciążeniem. Kinga raczej nie miała problemów z odnalezieniem się w Warszawie gdy miała 2 lata. U Damiana jedyny objaw to problem z chodzeniem spać, zawsze zresztą źle zasypiał w obcym miejscu. Jednak gdy w pokoju stanęło jego łóżeczko, wszystko wróciło do normy. Nie da się jednak ukryć, że tu człowiek lepiej się wysypia, Damian też, wiec wstaje o 5 – powtórka z rozrywki, z Kingą było ta samo.

***

Teraz dzieci dostały duży pokój, gdzie mogą szaleć z zabawkami, mają swoje łóżeczka, mebelki i kolorowe lampki.

Kinga się cieszy, ale czasem jeszcze wspomina Warszawę. Często krzyczy i ma ataki płaczu, głownie z powodu tęsknoty za tatą – wychodząc do przedszkola miała wypełniony czas i tyle o tym nie myślała. W domu ze mną uczyć się zbytnio nie chce. Gdy Damian śpi zazwyczaj maluje, lub układamy puzzle. Na domiar złego na to wszystko nałożyło się rodzinne chorowanie. Powoli wygrywamy z przeziębieniem, tata odwiedza nas częściej, wiec mam nadzieje, że napięcie w Kindze też się powoli rozładuje. Wiele spraw się nałożyło i nie jest nikomu łatwo.

Świątecznie w przedszkolu

Ubieranie choinki

Kolejna zabawa w przedszkolu za nami. Rodzice zostali zaproszeni na wspólne ubieranie choinki w sali. Wybrałam się wraz z Damianem. Weszliśmy do sali gdzie biegało sporo dzieci, inne wraz z rodzicami robiły ozdoby choinkowe. Mały było początkowo onieśmielony, rozglądał się po sali, ale gdy już zlokalizował zabawki, zszedł z moich rąk i potuptał do wózków z lalami. Zainteresował go również sklepik, wiec gdy tylko opustoszał mały wszedł za ladę i wystawiał produkty licząc coś na klawiaturze.

Kinga zawiesiła na choince co miała, trochę gotowych ozdób i parę własnoręcznie wykonanych. Gdy część obowiązkową miała za sobą zaczęła biegać z koleżankami.

Najlepsza zabawa się zaczęła gdy dziewczyny zaczęły szaleć z kolorowymi łańcuchami – bieganie w koło z gwiazdą z łańcuchów w środku, robienie fal, było super. Niestety łańcuchy trochę na tym ucierpiały i pani skonfiskowała te ozdoby w niecodziennym użyciu. I tak radości nie było końca, wyszliśmy jedni z ostatnich. Takie banalne spotkanie, a tyle szczęścia- bo mama jest wreszcie w przedszkolu.

Jasełka

W zeszłym tygodniu rodzice zostali zaproszeni na jasełka wystawiane przez nasze pociechy. Do zaproszenia Kinga dopisała swym magicznym pismem, że zaprasza również Damianka i babcie – o wszystkich pamięta. Udaliśmy się wiec na to przedstawienie.

Dzieci wkroczyły do sali poprzebierane za mikołaje, aniołki i śnieżynki. Gdy już każdy maluch zlokalizował znajome twarze na widowni, można było zacząć pokaz. Były kolędy, piosenki zimowe i wierszyki. Kinga oczywiście pokazywała z zapałem i głośno śpiewała, choć czasem odwrócona tyłem .

– Bo oglądałam zwierzątka, które wchodziły do szopki. Ale głośno śpiewałam – podkreślała- słyszałaś jak głośno.

Po występie był oczywiście poczęstunek. Dzieci zajadały dobrocie, a następnie ruszyły do zabawy. Kinga-śnieżynka doczekał się wreszcie możliwości ponoszenia skrzydełek aniołka. Biegała w nich radośnie po sali.

Dla nas to spotkanie było częściowo pożegnalne. Na święta czeka nas przeprowadzka i powrót na swoje. Na pewno będzie dobrze, ale tego przedszkola, zaprzyjaźnionej grupy najbardziej bedzie żal. Kinga zrobiła sobie zdjęcia z paniami, z akwarium, z ulubioną Milenką.

Początki nie były łatwe, ale teraz cieszyła się z każdego dnia w przedszkolu. Koleżanki, nowe piosenki, wierszyki, przedstawienia i koncerty – są rzeczy które trudno dziecku zapewnić w domu, zwłaszcza jesienną porą, gdy na dworze pustki. Dla tak towarzyskiej i żywiołowej osóbki jak Kinga przedszkole to wspaniałe miejsce odkrywania rzeczy nowych. W towarzystwie chętnie je, uczy się i dostosowuje się do panujących zasad. Oczywiście narzeka jeszcze czasem, że tam nie można biegać, ale nadrabia to zazwyczaj w drodze powrotnej do domu.

Szkoda opuszczać wspaniałe miejsca, ale nigdy nie wiemy co nas jeszcze czeka. Może tam gdzie trafimy spotkamy równie kochanych ludzi, inne cudowne miejsca. Przygoda trwa i niesie nas do Gdańska. Pozostaną miłe wspomnienia i miejsce na ziemi, które przez niedługi czas było naszym domem.

Pasowanie na przedszkolaka

Przygotowania

Kilka dni przed uroczystością Kinga przybiegła z sową-zaproszeniem dla rodziców. Bardzo się cieszyła na ten dzień, w kalendarzu skreślała dni.

– Tata się zdziwi jak będę występowała. Zdziwi się, bo ja nie będę sama tylko całą grupa będzie występować, wszystkie dzieci z naszej grupy, oj zdziwi się…. Mama, będzie mnie oglądała, tata będzie mnie oglądał i Damianek też.

Cieszyła się ogromnie, że przyjedzie babcia, ostatecznie zjawiła się ciocia.

Kupiłam jej elegancką białą, bluzeczkę z kołnierzykiem. Zastanawiałam się czy będzie chciała ją ubrać, a ona była zachwycona, przymierzyła i nie chciała zdjąć.

– Ale jestem egegancka, zrobimy uroczystość?- i biegała w  bluzce po domu.

Uroczystość

Gdy nadszedł ten wielki dzień wszyscy zaproszeni w napięciu zasiedli w sali gimnastycznej czekając na małych bohaterów. Z małym opóźnieniem wkroczyła grupa maluchów w asyście starszaków. Kinga miała tak poważną minę, że ledwo ją poznałam. Gdy zasiadła na ławeczce i zobaczyła znajome twarzy od razu się rozpogodziła.

Starszaki odśpiewały hymn przedszkola i nadeszła pora na występ maluchów. Bohaterowie dnia wkroczyli na scenę w uniwersyteckich czapkach, z przypiętymi medalami, dziewczynki w żółtych spódniczkach, a chłopcy w krawatach z żółtej krepy.

Mówili wierszyki, zaśpiewali kilka piosenek, w tym największy przebój „Idzie sobie przedszkolaczek”. Kinga bardzo żywiołowo śpiewała i pokazywała. Potem nastąpiło uroczyste pasowanie wielkim ołówkiem. Każdy nowy przedszkolaczek podchodził do pani dyrektor, był pasowany, a następnie dostawał dyplom i książeczkę. Po wszystkim oczywiście nie zabrakło słodkiej przekąski, a raczej uczty przy bogato osłodzonym stole. Kinga była szczęśliwa i ciągle pytała:

– Tata widziałeś jak występowałam? Podobało ci się? Widziałam jak biłeś brawo.

Damian cały występ przesiedział na moich klanach jak aniołek przyglądając się ludziom, sali i przedstawieniu. Po części oficjalnej się rozkręcił, sprawdzał małe foteliki, oglądał zabawki i skosztował trochę słodkości.

 

Domowe przedszkole

Kolejny weekend w domu tylko z maluchami. Zastanawiałam się jak to będzie. Czy Kinga będzie płakać za tatą. Czy ząbkujący Damian da mi popalić?…

Dzieciaki wciąż zakatarzone i kaszlące, wiec postanowiłam je nieco potrzymać w domu. Zwłaszcza że termometr za oknem obwieszcza nadejście pory chłodu.

Kinga szczęśliwa, że jest sobota i może pobawić się z bratem, od rana zarządziła przedszkole. Ona to pani Asia, a Damian to Kuba, mama – pani Ela (dorywczo pan od angielskiego). Dom został podzielony na poszczególne sale, a pani Asia zwoływała dzieci do pociągu i szła z nimi na poszczególne zajęcia. Z takiej zabawy można więcej się dowiedzieć o przedszkolu, niż z opowiadań Kingi.

Pani Asia troskliwie zajmowała się Kubą, wymyślała zabawy, tłumaczyła różne rzeczy, czytała wierszyki. Wykazywała nadzwyczajną cierpliwość i wytrwałość, której zazwyczaj Kindze brak.

……

Bawili się dużymi autami. Kinga wsiadła na jeździka i odpychała się sama, za sobą ciągnęła Damiana w wielkiej wywrotce. Innym razem pchała Damiana, ostrożnie zakręcając, w końcu:

– Już starczy Damianku- powiedziała zatrzymując się przy koszu z zabawkami. Damian wyraźnie dawał znać że chce jeszcze. – No, bobrze jeszcze jedno kółeczko, ale potem już koniec, ok?

…..

– Dzieci ustawiamy się do pociągu i idziemy na angielski! – wołała Kinga (w roli pani Asi) stojąc w drzwiach i klaszcząc w ręce. – Proszę, Kuba ustaw się do pociągu, brawo, to idziemy.

W drugim pokoju:

– Proszę dzieci, siadamy  w kółeczku, nóżki na kokardkę i słuchamy pana. – Choć nauka siadania po turecku Damiana nie wyszła jej.

……

– Choć Damianku, leci ci katarek, trzeba wytrzeć nosek – Kinga z bratem za rączkę powędrowała do przedpokoju, wyjęła chusteczkę i delikatnie wycierała mu nosek. – Mama pomóż, bo Damiankowi leci katarek, wytarłam mu nosek tak delikatnie.  – Opowiadała prosząc o pomoc.

…..

Kinga wpakowała się wraz z ukochanym kocem do szafy służącej za schowek. Miejsca już nie było, ale gdy przeszedł Damian posunęła się dalej – Choć Damianku, choć, zobacz zmieścisz się. – Po czym zrobili wielki przegląd zawartości wsadzonych do szafy siatek.

…..

W niedzielę Damian od 3 spał kiepsko, wstał 6;30 i włączył mu się program „jedzenie” tzn. chcę wszystko, nawet to co nie lubię, najwyżej wyrzucę gdzieś po drodze. Za niedługo obudziła się Kinga i po wspólnym śniadaniu znów zaczęła się wesoła zabawa. Trochę tańczyliśmy. Ale Damian zna tylko jeden sposób tańca – kręcić się w miejscu do upadłego, a im bardziej się w głowie kręci, tym weselej. Miejsce określone – koniecznie na podłodze przy kaloryferze. A do tego można jeszcze się zakręcić w firankę.

Popołudniu Damian obudził się z obolałymi dziąsłami, nic go nie mogło pocieszyć i zadowolić. Wciąż chciał na ręcę i pod żadnym pozorem nie pozwalał usiąść, tylko noszenie. Moje plecy już nie znoszą tak dobrze dźwigania tego 11-kilogramowego kręcącego się klopas. Częsty płacz malca w końcu obudził Kingę, ta zła przyszłą do pokoju. Nastrój ten nie chciał jej minąć. Bajka na rozbudzenie nie pomogła, były wiec ciągłe sprzeczki i bitwa o zabawki, płacz na dwa głosy.

Po jakimś czasie wpadła Marta, namówiła wreszcie Kingę do wspólnej zabawy, a ja z Damianem wyniosłam się do kuchni. Trochę rozłąki uleczyło nieco nastrój, choć dalej wybuchały sprzeczki.  Zabawa latarkami w ciemnym pokoju podobała się obojgu.

W końcu po 20 zaczęłam kłaść spać, pierw Damian, a potem Kinga. O 21 wreszcie cisza i spokój.

Przedszkole w kinie

Tak  czas leci i nasze wspólne zmagania, że do tej pory Kinga nie była w kinie. Widziała Disney on ice na Torwarze i była zachwycona. Do kina planowaliśmy z nią iść ale jakoś nie wyszło.

A tu niespodzianka w poniedziałek całe przedszkole pojechało na bajkę „Mniam!”. Dla małej było to niezwykłe wydarzenie, pierwszy raz w kinie i pierwszy raz jechała autokarem.

Relacjonowała tak:

– A wiesz mama jak się nazywał ten autobus? AUTOKAR –  był taki duży, że wszyscy się zmieścili. W środku było jak w domu – miał okna i zasłonki.

– A w kinie jest taaki duży telewizor, przechodziłam koło niego. A bajka była o koleżance Nemo, która nie miała rodzinki, ale miała przyjaciela – rekina.

Damianowi tez ten dzień się podobał. Pierw pojeździł sobie w wózku po zakupy i do urzędu ( jak dobrze, że Wawa ma urząd w każdej dzielnicy). Wracając kibicował graczom na boisku zajadając banana i pochodził po parku. Gdy dotarliśmy pod przedszkole okazało się, że dzieci jeszcze nie przyjechały. Schowaliśmy się wiec na przedszkolnym placu zabaw, by mały miał zajęcie, a Kinga nie widząc nas i ładnie zjadła obiad.

Autokar przyjachał, dzieci wysiadły, potuptały do przedszkola myć rączki i zjeść obiadek. W tym czasie Damian wyprubował wszystkie atrakcje na dworze. Pojeździł na autkach, odwiedzał domki, wchodził na drabinki i jeździł wózeczkami.

Gdy weszliśmy do szatni rodzice dalej czekali, również mamy z maluchami. Damian znalazł sobie towarzystwo i bez strachu podreptał z szatni na korytarz przedszkolny. Tam podziwiał duże auta, motory, misie i wszystko co kolorowe. Już prawie wbiegał do sali Kingi widząc wszystkie atrakcje. Wreszcie przyszła uradowana siostra i zamiast zbierać się do wyjścia zaczęła się bawić z bratem. Jest mama i brat to po co się gdzieś śpieszyć.

Poszła Kinga do przedszkola

Zaczął się wrzesień, a dla nas to niezwykły czas- Kinga poszła do przedszkola. Na początku była radość oczekiwania na coś niezwykłego, opowiadanie bratu, że on jest jeszcze za mały i nie może z nią iść. Z radością wybierała kapciuszki, potem podpisywała ze mną ubranka i bucuki.

Pierwsze dwa dni biegła do przedszkola z chęcią, choć potem miała w ciągu dnia krótki kryzys i trochę płakała.

Po odebraniu opowiadała:

Było fajnie i niefajnie, bo nie było mamy, Martynki i Dawojki (koleżanki z placu zabaw).

Kolejne dni już były gorsze, marudziła wieczorem, potem rano przed wyjściem wymyślał mnóstwo rzeczy, by opóźnić decydujący moment. W przedszkolu przy odejściu płakała raz, kolejne razy już szła tylko z pochmurną miną. Przy odbiorze przylatywała rozbawiona i szczęśliwa, a czasem nawet bratu mówiła, że było fajnie.

– Szybko się odnajduje i ładnie się bawi z dziećmi, tylko uparciuch z niej – relacjonują Panie.- Obiadek też je ładnie, zupkę słabo, ale drugie zazwyczaj zjada.

Odbieram ją po obiedzie o 13 i w ramach nagrody idziemy jeszcze na krótki spacerek- a to do parku, a to pokarmić kaczuszki. Zawarłam z Kingą umowę, że przynoszę jej picie, ale jedzonka nie, musi zjeść obiadek, by były siły do dalszego biegania. Po spacerku bajka i spać. Co ciekawe, myślałam, że po takiej dawce wrażeń będzie spała mocno i długo, a ona potrafi wstać po 1 lub 1,5 h, zazwyczaj spała 3h.

Co do moich obserwacji to od pójścia do przedszkola Kinga:

nie boi się już zagadywać obcych – wchodzi do sklepu i od razu prosi co chce kupić, dziś obcej Pani od tak powiedziała „Dzień dobry”, pani się ucieszyła i zaczęła ją zagadywać, a Kinga śmiało odpowiadała,

jest mniej posłuszna, zaczęła mi uciekać na spacerze, bo musi się wybiegać, jak to tłumaczy,

szybko łapie nowe słowa i nowe teksty. Już nie jest – dobra? tylko OK? A najbardziej mnie rozbawiło – Mamy w przedszkolu taki telewizorek na stanie.

Ciekawe jak to będzie dalej. Teraz nam się już rozłożyła, czy to przez przedszkole, czy to przez bieganie w rozpiętej kurtce, lub sweterku przy 13 stopniach, a może wszystko na raz.